<Pomarańczowe fragmenty to
będą wstawki Demri>
Już od dobrej godziny siedzieliśmy w
pokoju Deana. Mam nadzieję, że pokoje nie mają wspólnej wentylacji, bo sądząc
po ilości wypalonych przez chłopaka papierosów, to Laufey z Ash w sąsiednim
pokoju miałaby urozmaicenie zapachowe praktycznie przez cały czas. Mnie
osobiście to tam nie przeszkadzało szczególnie, że Moriarty palił jakoś
inaczej...tak jak widziałam to na starych filmach podczas pościgów
samochodowych. Teraz właściwie to wszyscy po prostu wciągają dym i wypuszczają.
Żadna filozofia. Właściwie to nawet ja tak robię, a Dean z papierosem wyglądał
tak jakby chciał zaraz przywalić jakiemuś mafiozowi dłużnemu mu butelkę
whiskey.
Trochę gadaliśmy, trochę milczeliśmy.
Nic specjalnego, ale było...fajnie. Właściwie to Australijczyk przypominał mi
taką bardziej towarzyską i milszą wersję Waitsa. Ciekawe jak chłopaki się
dogadają. Zaśmiałam się na samą myśl o konfrontacji Deana z Jessym.
- Idziemy coś zjeść? - przerwał nasze
rozważania chłopak. Była pora kolacji, której z reguły nie jadłam, ale mimo to
zgodziłam się. Pewnie Dean też wolał perspektywę poznania kogoś więcej.
Wyjątkowo postanowiłam pokazać mu najpierw stołówkę. Co jak co, ale żarcie
akurat na dole mieli lepsze.
Staliśmy więc opierając się o blat i
czekając na nasze posiłki. To jest tost z serem dla mnie i fish n' chips dla
Deana. Przerwał nam komunikat:
- Szanowni uczniowie. Chciałbym was
powiadomić o nadchodzącym balu, który co roku zamyka naszą wspólną naukę. Co
prawda do zakończenia semestru jest sporo czasu, ale zdecydowaliśmy się na tak
szybki termin, ponieważ będzie was jeszcze czekało ostateczne wystąpienie przed
nami oraz waszymi bliskimi. Szczegóły podane są w gablocie przy sekretariacie i
stołówce. Dziękuję bardzo za uwagę.
Uśmiechnęłam na samą myśl, że pewnie
przyjedzie Stale i zostanie na cały tydzień albo coś i będę mogła z nim pójść
na bal i usłyszy jak śpiewam, gram, zobaczy moje etiudy z reżyserii i przede
wszystkim będe mogła wreszcie spędzić z nim czas. Na występy może nawet uda mi
się zaprosić Finna czy Christine. O mój boże, ale będzie super. W zeszłym roku
też były występy, ale nie było balu. Będzie niesamowicie! Tylko, żeby Aaron był
DJ'em. God gud vil
mirkulost!
- Idziesz? - spytał podejrzliwie
Dean.
- Mhm. Ze Stalem jak przejdzie -
odparłam wniebowzięta i gdy zobaczyłam brak przekonania na twarzy chłopaka
dodałam - I Ciebie też chcę tam widzieć Moriarty! - Wskazałam na niego palcem
jednocześnie odbierając talerz z tostem od kucharki.
- I co Nora znajdujesz sobie kolejnego
adoratora? - zapytała z uśmiechem. Powiedziałam jej, żeby się puknęła w czoło i
przecież mam chłopaka, jednak ta tylko wzruszyła ramionami i posłała
porozumiewawcze spojrzenie do Deana wydając mu posiłek. Przewróciłam oczami.
Doprawdy już nie można pogadać z płcią przeciwną, żeby nikt was nie podejrzewał
o romans.
Gadaliśmy jeszcze trochę albo
właściwie to ja gadałam, bo Dean był zbyt bardzo pochłanianiem jedzenia, żeby
jakkolwiek się odzywać. Obok nas przeszła Demri, myślałam, że się dosiądzie,
ale tego nie zrobiła. Nie typowe jak dla niej. Coś się musiało zadziać. Nie
przerywając rozmowy śledziłam czarnulkę wzrokiem.
- Słuchaj jesteś super gościem i się z
Tobą genialnie gada, ale moja przyjaciółka właśnie płacze, więc... - zaczęłam
wstając, nawet nie oderwałam wzroku od Draven.
- Jasne idź - rzucił Dean. Nie, chyba
nie miał mi tego za złe. Przynajmniej nic na to nie wskazywało.
Podeszłam do Demri.
- Hej, Dem... - Nawet nie wiedziałam
czy mogę tak skracać jej imię - Ty przecież nigdy nie jesteś smutna. Co się
dzieje? - usiadłam obok niej i delikatnie dotknęłam jej ramienia.
- A nic takiego.
Naprawdę. - Szybko wytarłam twarz i zerknęłam na nią spod włosów. Nie miałam
pojęcia, że mnie zauważyła. - Nie chciałam wam przeszkadzać – dodałam, patrząc
w stronę zerkającego na nas chłopaka.
- Demri... Płaczesz. To nie jest
"nic takiego, naprawdę"
- Kiedy ja… - zaczęłam,
ale stanowczy wzrok Nory kazał mi się poddać. Brakowało mi tu Jessy’ego.
Wiedział, o co chodzi… Westchnęłam. - Wszystko było naprawdę wspaniale...
Wiesz, dzisiejszy dzień. A teraz... - zaczęłam, ale gula ugrzęzła mi w gardle.
- Pamiętasz jak opowiadałam o moim ojcu?
Skinęłam głową. Wtedy...w Sztokholmie
nie chciałam się mieszać w te sprawy. Z reguły wychodziłam z założenia, że
jeśli ktoś chce mi powiedzieć to mi powie, ale ja nie będę się wbijać w nie
swoje tajemnice na siłę. Z reguły, bo oczywiście były wyjątki. Jak na przykład
ten. Uparłam się pomóc Demri. Chyba po prostu moje ego nie zniosło tego, że nie
potrafiłam pocieszyć Islandki i musiałam znaleźć ujście przy najbliższej
okazji.
- Bo nie powiedziałam
wam wszystkiego. Tylko Jessy wie - Zwiesiłam głowę, a Nora wyciągnęła rękę i
złapała mnie za dłoń. - On o mnie nic nie wie. Nie wie, że istnieję. Nie
myślałam o tym zbyt często i obiecałam, że nie będę, bo uważam go za okropnego,
niedojrzałego człowieka, a teraz jak do Meredith zadzwonił telefon... – Nie miałam
pojęcia, czy to co mówię ma jakiś gramatyczny sens, ale trudno. Pociągnęłam
nosem, czując, że łzy na powrót mi zamazują obraz, a wielka pięść ściska za
gardło.
Chciałam coś powiedzieć. Coś
pocieszającego, inspirującego, mądrego, ale zamurowało mnie. Nie miałam
zielonego pojęcia co powiedzieć dziewczynie, która tak w gruncie rzeczy nie ma
ojca. Przecież nie powiem jej, że...właściwie to nawet co. Wydukałam, więc
tylko "Dem..." i spojrzałam jej się prosto w oczy.
- Wiem, wiem - odparłam,
uśmiechając się przez łzy. - Pewnie powiesz, że histeryzuję. Jak na razie tylko
Jessy widział mnie w takim stanie i niech to pozostanie między nami. -
Spojrzałam na nią, po czym zabrałam swojego baliego, przewieszając go przez
ramię i wstałam. - Nie będę cię już zamęczać. To nie twoje problemy - dodałam,
posyłając jej blady uśmiech i odwróciłam się, odnosząc tackę z nietkniętymi
sandwichami.
Siedziałam jeszcze przez chwilę
rozważając to co powiedziała mi dziewczyna. Miałam jakąś nikłą nadzieję, że
wpadnę na pomysł jakiegoś ambitnego pocieszenia. Myliłam się. Pozostało mi
tylko rzucić się biegiem za Demri. Zatrzymałam ją dopiero przy wyjściu.
- Demri. Każdy ma prawo być smutny,
nawet jeśli na c odzień jest tak wesoły i uśmiechnięty jak ty. Każdy. Powiedz
mi. Proszę. - Złapałam ją za rękę tak jak na tandetnych filmach romantycznych.
Chyba bałam się, że mi ucieknie z płaczem i znowu zawiodę w pocieszaniu.
- Ale ja nawet nie wiem,
co mam ci powiedzieć - westchnęłam. Naprawdę żałowałam, że dałam się złapać.
Nie winiłam Nory, ale po prostu nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Od
sytuacji z matką i wiadomości o tym, że Alex nie był nigdy moi ojcem? Od
nieudanej próby potwierdzenia jej słów? A może w ogóle od dnia kiedy naćpany
wokalista przyczepił się do mojej mamy i zaciągnął ją do łóżka, a następnego
dnia zniknął?
- Najlepiej wszystko. Od początku. Nie
ważne czy to nawet będzie miało jakiś sens. Wiem, że to brzmi tandetnie, ale
serio pomaga. Uwierz na słowo - próbowałam ją jakoś zachęcić, ale tak szczerze
to byłam do dupy w dwóch rzeczach: składaniu życzeń urodzinowych i pomaganiu w
poważnych problemach.
- Przez szesnaście lat
żyłam w przekonaniu, że mój ojczym, jest moim ojcem. Dopiero pięć lat temu, gdy
razem z matką przeprowadzili się do Chicago, a ja zostałam w Seattle, coś pękło
i Alice, moja mama, postanowiła powiedzieć mi prawdę. Nie wiem, czy to z
wyrzutów sumienia, czy uznała, że w tym wieku mi to obojętne. W każdym razie
przyjechała po roku nieobecności. Siedziałam wtedy na tarasie i robiłam kolejny
de kupaż. Ona przyszła do mojego mieszkania bez zapowiedzi, usiadła i
powiedziała, że musimy poważnie porozmawiać. A wyszło, że po prostu przyznała
się, że spotkała się z Alexem dopiero rok po moich narodzinach.
Dopiero, gdy Dean próbował do nas
dołączyć zorientowałam się, że stoimy w przejściu. Dość słabe miejsce jak na
zwierzenia muszę przyznać. Syknęłam do Moriartego coś po norwesku i odgoniłam
go ruchem ręki. Oy dritt...czy
ja już wtedy traktowałam Deana jak starego przyjaciela jeszcze z Bergen? Nie chciałam, aby coś albo ktoś
zbił Demri z tropu. Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco i poprosiłam, aby
kontynuowała najbardziej subtelnie jak potrafiłam.
- Z początku nie
rozumiałam, o co chodziło, ale gdy opowiedziała o koncercie ukochanego zespołu,
spotkaniu z wokalistką i gitarzystą w barze, a na końcu… Nocnej schadzce z
jednym z nich… zdajesz sobie co się tam działo. Nie interesowało jej, że był od
niej o wiele starszy. Podobno dużo imprezowała w tamtym czasie… no i zaszła w
ciążę, a wcale tego nie chciała. Wiesz jak to jest. Zabawa na jedną noc. Jednak
postanowiła urodzić. Z jakich powodów, nie wiem i nie chcę wiedzieć. W każdym
razie ułożyła sobie życie na początku ze mną, potem z Alexem. Często
przebywałam wtedy u dziadków i w sumie oni mnie wychowywali. I tak sobie żyłam
do tej pamiętnej rozmowy w kuchni.
Urwałam.
- Potem
co się wydarzyło, to nieistotne. A teraz jestem w pokoju z siostrzenicą
najlepszego przyjaciela człowieka, który jest moim ojcem. – Zacisnęłam oczy i
zacisnęłam pięści na rąbku sukienki. – Nie wiem, dlaczego tak mnie się
tym przejmuję. Nie chcę go poznawać ani w ogóle nic od niego nie chcę.
Naprawdę! – krzyknęłam na koniec i znowu się rozpłakałam. Ale szybko się
powstrzymałam, wycierając policzki. Przecież nie miałam przez to ryczeć! -
A teraz wszyscy mają mnie za jakąś niedorozwiniętą dziewczynkę, która ze
wszystkiego na świecie chciałaby jarać trawę do końca życia. Nie patrz tak na
mnie, Nora. Wiem, że tak jest. - Pociągnęłam nosem. - Nawet teraz patrzysz na
mnie z tą dziwną miną.
- Wiesz co Demri. Może to
zabrzmieć dziwnie, ale ja, osobiście, dziękuję Twojej mamie, że postanowiła się
przespać z tym kolesiem. Bo tak naprawdę dzięki temu udało mi się poznać
wspaniałą, niezwykle utalentowaną, uśmiechniętą osobę. A jaranie trawy do końca
życia jest całkiem niezłą perspektywą - posłałam jej ciepły uśmiech i objęłam
ramieniem. Nie przejmowałam się tym, że jest ode mnie z jakieś dwadzieścia
centymetrów niższa i musi to przezabawnie wyglądać.
- Nie
mów o tym nikomu. Szczególnie Meredith, proszę - szepnęłam, odrzucając
włosy, które wpadały mi raz po raz do oczu. - A obiecałam sobie, że Jessy
będzie jedyną osobą, która to wie. - Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem.
- No to
będzie miał konkurencje - zaśmiałam się. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę
Prince'ów i wyciągnęłam w stronę dziewczyny. Chyba po raz pierwszy w życiu
zaproponowałam komuś papierosa. Demri obróciła w rękach fajkę i uśmiechnęła
się. No tak. Norweżka pali
duńskie papierosy, a czego się spodziewaliście?
Ruszyłyśmy
w stronę plaży. Obie z papierosami w ustach. Nie mówiłyśmy właściwie nic. Myślałam
tylko nad tym co powiedziała mi Draven. W życiu nie podejrzewałabym jej o
posiadanie tak...dziwnej...przeszłości. Tak naprawdę to nie mogłam jej nawet
szczerze współczuć, bo nie miałam zielonego pojęcia jak to jest. Próbowałam
postawić się na jej miejscu i za każdym razem nie potrafiłam sobie tego
wyobrazić, a potem dochodziłam do wniosku, że chyba bym skończyła na
Christianii sprzedając kolorowe naszyjniki dopóki nie wykończą mnie narkotyki.
Albo...nie wiem. To przecież było tak surrealistyczne. Nie. Po prostu nie.
Demri jednak była cholernie odważna, żeby przejść przez takie coś i jeszcze być
normalnym.
Norah, wiesz czego nie mogę się doczekać? Konfrontacji Isaaca z Waitsem xD To będzie jak rozmowa Starka z Thorem w Czasie Ultrona o tym, która z ich lasek jest lepsza XD
OdpowiedzUsuń"o tym, która z ich lasek jest lepsza" czy ty sugerujesz, że oni się pokłócą o Norę i Demri? Haha!
UsuńJa też się nie mogę doczekać. Myślę, że dojdzie do dużej ilości spięć na linii Australia-Kanada. To będzie normalnie dialog bloga!
nie. Tony z Thorem się kłocili czy lepsza Pepper czy Jane, a z naszymi chłopami chodziło mi o takie same zderzenie testosteronu XD
UsuńTeż tak sądzę hahah tylko trzeba będzie sie postarać, żeby to porządnie zrobić.
Nora, no tak kultowego fragmentu nie znać? Shame on you xD
OdpowiedzUsuńTymczasem moje żądające przeszłości ego zostało zaspokojone. Od Sztokholmu strasznie mnie gryzło, co tak naprawdę działo się z Demri przez przyjazdem do LA. I oto mam odpowiedź. A przynajmniej jej fragment. ;]
Ej ja tylko powiedziałam, że wyobraziłam sobie chłopaków kłócących się o dziewczyny tak jak w Avengers.
UsuńNo to sie ciesz i wyczekuj kolejnych