Jazda do Akademii zajęła nam dobre kilka
godzin. Wujek strasznie się uparł, że mnie odwiezie, a w jego mniemaniu to
znaczy tyle co: "porozmawiamy" albo "zaciśniemy rodzinne
więzy". Cieszę się, że mieszkam z nim w Nowym Yorku i Wielka Brytania już
tak bardzo nie kojarzy mi się z nieszczęśliwym dzieciństwem. W czasie drogi
najczęściej spałam, słuchałam muzyki albo czytałam książkę lub kilka
magazynów, które kupiłam przy okazji różnorakich postojów. Niby nie
interesowała mnie moda, ale chciałam jakoś zabić czas.
Obudziłam się na
tylnym siedzeniu samochodu i spojrzałam na znajomy błękitny koc. Ten sam, który
jako jedyny pozostał po starym domu. Jednakże teraz nic nie było w stanie
popsuć mi humoru, ta nauka w Akademii zapowiadała się fantastycznie. Ziewnęłam
i odkryłam się.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam i
automatycznie sama sobie odpowiedziałam, jak to miałam w dość dziwnym zwyczaju
- Los Angeles.
- To strasznie irytujące - odparł wujek
zmęczonym głosem. Powtarzał to tysiące razy, a ja i tak nigdy go nie słuchałam.
Wiedziałam, że nie uśmiecha mu się zostawianie mnie tutaj i wcale nie chodziło
o jego opiekuńczość. Po prostu bał się, że będzie dość częstym gościem w
szkole, znając mój trudny charakter.
Kiedy dojeżdżaliśmy do szkoły, wuj
zatrzymał się na poboczu i odwrócił do mnie. Ostatni raz zrobił tak, gdy brałam
udział w pijackiej imprezie. Sama nie piłam, byłam jedyną trzeźwą osobą, więc
nie wiedziałam z jakiego powodu zrobił mi wykład. Mogłam się tylko domyślać.
- Jesteś pewna, że chcesz iść do tej
szkoły? - zapytał, jakbym kiedykolwiek miała jakieś wątpliwości. Wiedziałam. że
nie chodziło mu tylko o moją naturę, charakter i lenistwo. Byłam szczera, za
szczera i to stanowiło największą przeszkodę z moimi dobrymi kontaktami z ludźmi.
Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
- Umiem nad sobą panować - zapewniłam -
Obiecuję, że nigdy nie będziesz musiał przyjeżdżać do tej szkoły. Chyba, że na
jakiś mój występ.
Zapadła chwilowa cisza z naszej strony,
jedynie silnik samochodu dalej dawał o sobie znać. Wuj uniósł kącik ust i
skinął głową. Dał za wygraną, na co liczyłam. Zawsze mi się udawało.
Ruszyliśmy dalej i rzucił coś, co na niego przystało:
- Wiozłem cię tutaj niewyobrażalnie długo.
Prawie jak wakacje w trasie, chcę mieć coś za coś.
- Nie wystarczy, że osoba z twoim
nazwiskiem będzie w jednej z najbardziej prestiżowych Akademii dla młodych
talentów na świecie? - zdziwiłam się, a na jego twarzy pojawił się większy
uśmiech. Zupełnie jakby usłyszał dobry kawał.
- Przytulę cię przed murami szkoły -
odparł prawie przez śmiech, a ja zaczęłam jęczeć na cały samochód słowa
sprzeciwu. Szybko się pocieszyłam, gdy zobaczyłam szkołę z zewnątrz, wyglądała
zupełnie jak na zdjęciach. Na samą myśl o nauce tutaj czułam mrowienie w
brzuchu. Nigdy przedtem się tak bardzo nie denerwowałam. Gdy samochód stanął na
parkingu, natychmiast otworzyłam drzwi i odetchnęłam pełną parą, po czym
rozejrzałam się dookoła. Widoki zapierały dech w piersiach. Od razu po
odstawieniu bagaży do pokoju, chciałam iść na plażę nawet bez zwiedzania
budynku. Moje plany najwidoczniej musiały poczekać, bo gdy wysiadłam z
samochodu, zobaczyłam jak wuj rozmawiał z wysokim mężczyzną o czarnych włosach.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się i
pomachałam dłonią. Nieznajomy spojrzał na mnie i również się uśmiechnął, po
czym podszedł żwawym krokiem.
- Witaj, Amanda. - Podaliśmy sobie dłonie i
zwrócił się ponownie do wuja - Nie podobni jesteście.
Dopiero teraz zorientowałam się, że
nieznajomy to Adrien Brody. Jeden z aktorów, których bardzo szanuje i
podziwiam. Za bardzo nie wiedziałam, co mam mówić, więc wolałam stać na uboczu.
- Wszyscy mówią, że Amanda wrodziła się do
Bryana, nie tylko z wyglądu. Więc lepiej uważajcie, na co się decydujecie -
odparł wujek i puścił oczko w moją stronę. Ja jedynie pokręciłam oczami, puknęłam się w czoło, kiedy tylko nauczyciel stracił mnie z oczu. Zawsze się
tak sprzeczaliśmy.
- Możesz już jechać, poradzę sobie -
wtrąciłam z wrednym uśmiechem na ustach.
- Tak mi się odwdzięczasz za całą miłość,
którą ci okazałem? - zapytał sarkastycznie, a ja podbiegłam do niego i
uściskałam. W tamtej chwili poczułam, że naprawdę nasze drogi się rozchodzą, na
szczęście już się do tego przyzwyczaiłam, ale tym razem to ja budowałam swoją
przyszłą karierę.
Kiedy straciłam z oczu samochód wuja, mój
wzrok skupił się na twarzy pana Brody'ego. Miałam niepowtarzalną okazję, żeby
zadać mu kilka pytań, a nawet poprosić o autograf. Pomimo, że grał z moim wujem
w jednym filmie, to nigdy nie spotkałam go na żywo. Praktycznie nie poznałam
nikogo, z kim wuj współpracował, bo nie interesują mnie takie rzeczy. Chwilami
się zastanawiałam, że to się zmieni, gdy tylko nazwisko Finnes, będzie się
kojarzyło ludziom również ze mną. Wiedziałam, że przede mną długa droga.
Nauczyciel pomógł mi wnieść walizki do szkoły i zaproponował małą wycieczkę.
Bez wahania zgodziłam się. W środku budynek zrobił na mnie nie mniejsze
wrażenie niż na zewnątrz. Zajrzeliśmy do wszystkich możliwych miejsc, niestety
nie natknęliśmy się na nauczycieli, a tym bardziej innych uczniów. Może
to i lepiej.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować,
śmiało mów - powiedział, zanim się rozstaliśmy. Skinęłam głową i powoli
zaczęłam szukać swojego pokoju, aż znalazłam dwie tabliczki na drzwiach:
"Finnes" i "Ylvisaker".
- Jezu, co to za nazwisko? - mruknęłam pod
nosem i weszłam do pokoju bez pukania. Widać moja współlokatorka już przybyła,
co wywnioskowałam po bagażach stojących obok jednego z dwóch łóżek. Natomiast
na łóżku leżał odtwarzacz MP3, telefon i T-shirt. Zdziwiłam się tym, że moja
współlokatorka tak po prostu zostawiła swoje rzeczy na wierzchu. Przynajmniej
pokój był zamknięty. Postanowiłam opróżnić swoje walizki i włożyć wszystko do
szafy. Na szczęście każda z nas miała osobną. Zanim to zrobiłam, podpięłam
słuchawki do telefonu i włączyłam Linkin Park, łatwiej mi wtedy coś robić i się
na tym skupić. W jednej chwili poczułam jak ktoś wyjmuje mi z ucha słuchawkę.
Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam przed sobą dziewczynę w okularach, była
uczesana w kok. Wyjęłam z ucha drugą słuchawkę, akurat jak Mike Shinoda "wchodził"
ze swoim rapem w piosence Burn It Down.
- Cześć, jestem Nora. Ty to pewnie Amanda. - Uścisnęła mi rękę, a ja przyjrzałam się jej z zaciekawieniem. Miała dość
dziwny akcent, od razu wiedziałam, że nie jest Angielką czy Amerykanką.
- Tak... Znaczy... - chwilowo się
zawiesiłam, ale w końcu wydusiłam z siebie to, co chciałam - Nazywam się Amanda.
Dziewczyna zaśmiała się, a ja przygryzłam
dolną wargę i zastopowałam muzykę w telefonie. Przyglądałyśmy się sobie dosyć
uważnie przez kilka sekund, aż Nora się odezwała.
- Przepraszam, że zapytam, ale jesteś
jakoś spokrewniona z tym aktorem? - Uśmiechnęłam się pod nosem. Na pierwszy rzut oka wydawała się
całkiem sympatyczna i dosyć rozgadana. Lubię takie osoby.
- Ralph Finnes to mój ojciec
chrzestny. - Skinęłam głową. Teraz była moja kolej na zadanie jej pytania. - Nie
jesteś Amerykanką czy Brytyjką, co?
- Nie. - Pokręciła przecząco głową - Jestem
z Norwegii. Więc się nie zdziwię, jeśli moje nazwisko nic ci nie powie.
- Niestety nie - przyznałam cichszym
tonem.
< Nora. Tak bardzo chciałaś, więc
proszę >
No i zarąbiście :D Zastanawiam się jak tam dalej się ułożą relacje z resztą towarzystwa. Jak na razie nie mam co podsumować, ale pomysł z wujaszkiem Finnesem wymiata!
OdpowiedzUsuńNie martw się Perry. Nora zaraz pewnie zrobi jakąś imprezę ;)
UsuńTylko na to czekam! :D Jak się rozkręcisz, to pewnie ja też dziś coś napiszę ;)
Usuń