Gdy Jessy sobie poszedł, zamieniłam jeszcze
kilka słów z - jak się okazało - Dermi o tym, że ciekawe jacy uczniowie będą w
tym roku, i że się zapowiada na niezłą różnorodność charakterów. Wiecie taka
krótka i niezobowiązująca pogawędka dla zabicia czasu. Następnie Amerykanka
powiedziała, że musi się rozpakować i wróciła do pokoju, więc ja z braku
zajęcia postanowiłam wziąć deskę i podjechać do jakiś klubów na plażę. Wyszłam więc
z Akademii i minęłam jakiś kolejny ładny samochód parkujący właśnie przed
gmachem. 'Kolejny uczeń', pomyślałam sobie i uśmiechnęłam się na tą
myśl w duchu. Może wreszcie poznam swoją współlokatorkę. Następnie wskoczyłam
na deskorolkę i pognałam wzdłuż plaży.
Zaledwie kilka przecznic od szkoły
znajdował się całkiem popularny bar. Nie miałam lepszego pomysłu na to, co
robić, więc tam poszłam. Nawet nie chciałam pić alkoholu... Serio. Tylko
usiąść, pogapić się na surferów i ludzi na plaży, popaplać trochę z barmanem i
takie tam. Kupiłam sobie colę i obserwowałam. Nagle przypomniało mi się,
że Stale dzisiaj ma zawody. Nie żebym nie pamiętała tak ogółem, ale jakoś teraz
do mnie to dotarło ze zdwojoną siłą. I wpadłam na genialny - w moim mniemaniu -
pomysł. Czemu by nie wykorzystać jego wyników do zrobienia skromnej imprezki u
mnie w pokoju? Zapoznalibyśmy się. W końcu na chwilę obecną nie jest nas, aż
tak dużo, więc prościej zawiązać jakieś relacje. Jutro jeszcze nie ma zajęć, czyli nie trzeba się martwić o kaca następnego dnia. Nie. Kupię tylko szampana
i wino. Nie chcę się upijać już na samym początku. Zapytałam barmana, gdzie
znajdę tutaj jakiś sklep z alkoholem, a on mnie uprzejmie poprowadził.
Gdy wróciłam z najdroższym szampanem,
średnio drogim winem, nachosami i paczką Whoopers czyli tutejszym
odpowiednikiem Maltesers, w moim pokoju jakaś dziewczyna stała przy szafie.
Delikatne fale włosów okalały jej łagodną twarz: pełne usta, duże oczy, wysokie
kości policzkowe, wymodelowane brwi i mały nos. Na siebie miała narzucony
poszarpany sweter i dziurawe jeansy narzucone na rajstopy. 'Musi mieć
jakiś buntowniczy charakterek', pomyślałam, ale mimo to spróbowałam swoich
sił w zapoznawaniu ludzi i zapytałam:
- Jak pierwsze wrażenie?
Nie odpowiedziała, więc po prostu przedstawiłam się. Znowu brak odzewu. Przyjrzałam się jej ponownie. Dopiero teraz zauważyłam białe słuchawki w jej uszach. Schowałam zakupy do lodówki i wyciągnęłam współlokatorce głośniki z uszów. Spojrzała się na mnie ze zdziwieniem, a może z zaniepokojeniem.
Nie odpowiedziała, więc po prostu przedstawiłam się. Znowu brak odzewu. Przyjrzałam się jej ponownie. Dopiero teraz zauważyłam białe słuchawki w jej uszach. Schowałam zakupy do lodówki i wyciągnęłam współlokatorce głośniki z uszów. Spojrzała się na mnie ze zdziwieniem, a może z zaniepokojeniem.
- Hej. Jestem Nora, a ty to pewnie Amanda,
nie? - wypaliłam, nie dając jej szans na okrzyczenie mnie za mój bezpośredni
gest.
- Tak… Znaczy… Nazywam się… Amanda… Tak -
zmieszała się. Zaśmiałam się. Może za mało subtelnie do niej podeszłam?
Musiałam jakoś kontynuować rozmowę. Szybko przeszukałam zapas tematów w mojej
głowie i przypomniało mi się, że obok mojego nazwiska na tabliczce przy
drzwiach do pokoju widniał napis "Finnes".
- Przepraszam, że zapytam, ale jesteś
jakoś spokrewniona z tym aktorem? - spytałam. Co prawda nie kojarzyłam za
bardzo jego dobytku aktorskiego, ale oglądałam Grand Budapest Hotel… Powinno
wystarczyć.
- Ralph Finnes to mój ojciec chrzestny -
odparła beznamiętnie i po chwili milczenia dodała - Teraz moja kolej. Nie
jesteś Amerykanką czy Brytyjką, nie? - Wiedziałam, że prędzej czy później
padnie to pytanie. Mój angielski nie był najgorszy, ale jednak nie miałam
okazji szkolić się na perfekcyjny Oxfrod English albo raczej Stanford English.
I tak jakby to ująć... Zmiękczyłam swój akcent od zeszłego roku. Jednak trochę
czasu w Stanach dobrze na mnie wpłynęło.
- Nie. Jestem z Norwegii. Dlatego nie
dziwię się, że moje nazwisko ci nic nie powie - zaśmiałam się. Amanda mruknęła
coś pod nosem, a ja walnęłam się na łóżku.
- Mieszkasz w Oslo? - spytała się
współlokatorka. Klasnęłam w ręce z radości.
- Tak! Dziękuję, że nie mylisz Oslo ze
Sztokholmem. Większość Amerykanów to robi. Nie mam nic do Szwedów. Ale no
jednak miło mi jak ktoś zna stolicę mojego kraju. No tak…Mieszkam w Oslo, ale
urodziłam się w Bergen… To na północnym-zachodzie. Strasznie tam pada, ale jest
ślicznie - odparłam.
- Wiesz, ja jestem z Anglii to kojarzę stolice Europy - zaśmiała się Amanda.
- Niech zgadnę…- przerwałam jej. -
Birmingham - wykrzyknęłam. Lubiłam geografię, zawsze mnie to jakoś kręciło.
Chyba dzięki Vegardowi. On zawsze opowiadał o jakiś nieznanych i opuszczonych
wyspach, na których populacja wynosi pięć osób albo coś. Jak byłam jeszcze w
podstawówce to nauczyłam się stolic stanów na pamięć.
- Blisko - zaśmiała się dziewczyna. -
Liverpool. Ojczyzna The Beatles.
- Kurdę, prawie. No i jak pierwsze
wrażenie? - zapytałam.
Amanda odparła, że ekscytujące.
Gawędziłyśmy jeszcze przez chwilę. Ona mnie poinformowała, że nie znosi swojego
imienia i woli jak się na nią mówi Amy, a ja zdążyłam się pochwalić, że mój
chłopak to wicemistrz świata w snowboardzie. Panna Finnes się rozpakowywała, a
ja robiłam to co najlepiej mi wychodziło - gadałam i sprawdzałam media
społecznościowe. Ponieważ Amy przyjechała do Akademii już późnym popołudniem, to
powoli zaczęło się ściemniać. I wtedy stało się to, na co czekałam cały dzień.
Zadzwonił Stale.
Zanim jeszcze zdążyłam się odezwać
usłyszałam dzikie krzyki radości.
- Słyszysz to? - krzyknął.
- Słyszę. Które masz miejsce?
- Trzecie! - wrzasnął. Podskoczyłam na
materacu i wydałam z siebie okrzyk szczęścia. Musiało to zdziwić Amandę, bo
kontem oka zauważyłam jej wyraz twarzy mówiący "Boże… Jaka wariatka".
Chociaż w sumie nie mogła nas nawet zrozumieć, bo gadaliśmy po norwesku i
jedyne co mogła zrobić to albo wciąż słuchać Linkin Park, albo słuchać mojego
pięknego ojczystego języka z depresyjnym akcentem z Bergen.
Strasznie długo gadaliśmy ze Stale'm.
Okazało się, że Yuki Kadomo zajął pierwsze miejsce z popisowym lądowaniem o
jakiejś nazwie, której nie mogłam zapamiętać. A drugie dostał Marc McMorris z
również jakimś genialnym trikiem, którego też nie mogłam zapamiętać, bo nazwa
była w jakimś sportowym slangu. Zresztą nawet jeśli ja cokolwiek o tym
wiedziałam to tylko ze względu na mojego chłopaka, a wam pewnie i tak nic by to
nie dało, więc po co się trudzić i wyjaśniać na czym polega 1620 i tak dalej.
Większość rozmowy wyznawaliśmy sobie miłość i nawet Amy musiała się skapnąć, o
co chodzi, bo w kółko powtarzałam podobne zwroty z rumieńcami na policzkach. Po
za tym Stale opowiedział mi, co tam w Kolorado: że jest śliczna pogoda,
wspaniali ludzie i brakuje mu tylko mnie, dobre warunki śnieżne i, że dzisiaj
idą na imprezę. Ja mu odparłam, że też robię imprezę, że w Akademii jest jak
zwykle spoko i musi mnie odwiedzić, i że zapowiada się niezłe towarzystwo, a
moją współlokatorką jest córka chrzestna Ralpha Finnesa i zarazem miłośniczka
ciężkich brzmień.
Jak już po okropnie długim czasie
rozłączyłam się z moim chłopakiem, oznajmiłam z ożywieniem Amandzie, że Stale
zajął trzecie miejsce i że musimy to uczcić. Ucieszyła się i pochwaliła mój
pomysł z połączeniem tego ze swego rodzaju imprezą integracyjną. Postanowiłam
zwołać resztę. Zapukałam do Dermi. Otworzyła mi w tej samej ładnej sukience, jaką miała przedtem na sobie.
- Słuchaj. Mój chłopak zdobył trzecie
miejsce na zawodach w Kolorado… - zaczęłam.
- Nooo… To gratulacje - uśmiechnęła się
dziewczyna.
- Super, nie? No i stwierdziłam, że może
byś z tej okazji przyszła do mnie i do mojej nowej współlokatorki i byśmy się
zapoznali, a ja bym miała namiastkę wielkiego spotkania wszystkich fajnych
ludzi, jakie ma Stale - zaproponowałam. Dermi mi podziękowała za zaproszenie i
powiedziała, że zaraz wpadnie tylko musi się jeszcze jakoś ogarnąć w pokoju.
Dodała, że do niej też przyjechał ktoś nowy. A ja tylko powiedziałam, że w
takim razie zapraszam je obie i że im więcej nas ty lepiej.
Z uśmiechem na ustach powędrowałam w
przeciwną stronę do mojego sąsiada i zarazem jedynego chłopaka na dzień
dzisiejszy w Akademii - Jessy'ego. Musiałam zapukać dwa razy, żeby wreszcie w
szparze w drzwiach pojawiła się czyjaś twarz.
- Hm? Co się stało? - spytał bez
specjalnego zainteresowania. Opowiedziałam mu, że go zapraszam na małą imprezę,
ale że właściwie impreza to za dużo powiedziane, bo tak naprawdę chciałabym się
jakoś zapoznać. I że jest wspaniała okazja, bo mój chłopak właśnie zajął
trzecie miejsce na zawodach i że mam szampana jeśli to ma go skusić. Jessy
chyba bardziej z litości niż z chęci zgodził się na przyjście.
Po niedługim okresie czasu do pokoju bez
pukania wszedł Waits. Nie miałam problemu z tym, że nie zapukał, tylko właśnie
byłam w czasie mocowania się z lodówką i musiało to trochę dziwnie wyglądać.
- Pomóc ci? - spytał, gdy wreszcie usiadłam
zrezygnowana.
- Powinni mi ją wymienić, bo serio już w
zeszłym roku się zacinała - odparłam. Jessy kopnął urządzenie i z impetem
pociągnął za klamkę. Poskutkowało. Podziękowałam mu i wyłożyłam rzeczy na mój
stolik nocny, który przesunęłam na środek pokoju. Usiedliśmy na moim łóżku. I
wtedy odezwało się kolejne pukanie. Weszła Dermi, a za nią Amy ze szklankami ze
stołówki. Amerykanka oznajmiła, że jej współlokatorka dojdzie za jakiś czas, bo
dopiero się zaczęło rozpakowywać.
<No dobra… Przekazuję pałeczkę
komukolwiek z Was, kto ma jakiś pomysł jak się potoczy impreza. Mam nadzieję, że
ktoś jakiś ma ;) >
Coś tam bazgram, ale nie wiem czy dziś dam, bo zastanawiam się czy Evie będzie chciała opisać imprezkę ;D
OdpowiedzUsuńTego nie wie nikt po za są Evie dopóki się jej nie zapytamy. Ale no wiadomo każdy może opisać po trochu i ze swojej perspektywy ;) Mi to tam obojętne. Jak jutro późno wracam ze szkoły to przynajmniej będę mieć miłą niespodziankę :)
Usuń