Layout by Raion

czwartek, 21 maja 2015

Isaac Ezra

Nie słuchałem, gdy Kenneth Branagh opowiadał mi o Akademii. Nie doszło do mnie ani jedno jego słowo. Nie mam zielonego pojęcia gdzie są pokoje, gdzie są zajęcia, jak działa tutaj system oceniania. Nie wiem. Wiem jednak, że cały czas myślałem o tym, co bym mógł mu powiedzieć o "Straconych Zachodach Miłości", gdyby mnie zapytał o Szekspira. Układałem sobie w głowie sposób w jaki mogę wyrazić mój zachwyt jego adaptacji "Jak wam się podoba?". I czy powinienem mu powiedzieć, że "Hamlet" mi się dłużył. Wtedy w jego gabinecie miałem odpowiedzi na te wszystkie pytania.

- Isaac! Isaac! - pomachał mi ręką przed twarzą. Wielki reżyser filmowy próbował wytrącić mnie z zamyślenia, a ja tylko wahałem się czy spytać, jakim cudem on podjął współpracę z Marvelem czy może jednak to pominąć. - Słuchałeś mnie w ogóle?

- Tak... Mhm... Mówił pan... - mieszałem się. W głowie wciąż łomotały mi pytania z listy "Do Wielkiego Kennetha Branagha".

- Pytałem czy chcesz spojrzeć na listę uczniów? - Podsunął mi jakąś tabelę. Rzuciłem na nią okiem. Jakaś zabawna Norweżka spokrewniona z tymi komikami, córka czy ktoś Lorda Voldemorta, jakiś fagas z nazwiskiem Toma Waitsa, laska skazana na lubienie Marvela z urodzenia. O! Ciekawe jak zareaguje, gdy dowie się, że jestem kuzynem jej ojca. No, prawie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Reszty nie kojarzyłem. Miałem tylko nadzieję, że nikt się nie zorientuje, że nie mam nic wspólnego z Chrisem Hemswrothem i uda mi się jakoś wpasować w elitę uczelni.

- Jesteś tutaj najstarszy - powiedział reżyser, posyłając mi przelotny uśmiech. Odwzajemniłem go. - No! A teraz leć już do pokojów. Pamiętasz chyba, że gdzie są? - Skinąłem głową. Na razie cieszyłem się, że mieszkam sam. Nie zniósłbym dzielenia pokoju z jakimś dupkiem, który godzinami stałby przed lustrem i sprzątał mi z przed nosa wszystkie dziewczyny. Albo jakimś frajerem, który cały dzień w szale twórczym gadał o bzdetach dotyczących tych czy owych gam. Prychnąłem i natychmiast pożałowałem, że to zrobiłem, bo Branagh się zapytał czy wszystko w porządku, a ja znowu tylko szybko przytaknąłem, podziękowałem i wyszedłem.

Kierowałem się w kierunku, gdzie wydawało mi się, że mogą być pokoje. Oglądałem bogato zdobione korytarze. Wszystko zdawało się krzyczeć "Jestem prestiżowe" jakby nikt wcześniej nie zdążył tego zauważyć. Na ścianach wisiały zdjęcia nauczycieli oprawione w eleganckie ramy. Martin Scorsese w swoim garniturze z ciepłym uśmiechem na twarzy, Adrien Brody na tle Nowego Jorku pogrążony w typowej dla niego melancholii, Taylor Swift w uwodzicielskiej pozie, George Ezra w swoim swetrze wyrwanym z teledysku The Beatles, Dominic Howard śmiejący się zza bębnów, Jack White w kolejnej nietypowej stylizacji i Karim Rashid ze fotografią jakby do portfolio studenckiego. Ciekawe jacy oni są. Tak naprawdę. Czy Martin Scorsese jest pozytywnym gościem, z którym da się normalnie porozmawiać? Czy Adrien Brody to melancholik wspominający o polskich korzeniach na każdym kroku? Czy Taylor Swift to pusta blondynka? Czy George Ezra naprawdę zna całą dyskografię Boba Dylana? Czy Jack White jest tak oryginalny jak go sobie wyobrażam? I przede wszystkim czy Karim Rashid jest ekscentryczny i czy potrafi mnie naprawdę czegoś nauczyć? 

- Czy ty surfujesz? - pisnęła nagle jakaś blondynka, która wyrosła przede mną. Nie. Nie jakaś blondynka. Naprawdę ładna blondynka. Zmierzyłem ją wzrokiem. Niezłe nogi, tyłek, duże niebieskie oczy i szczery uśmiech. Do tego ten akcent. Nie mogła być stąd. Wiem, że nie każdy Australijczyk surfuje, nie każdy Anglik pije herbatę i tak samo nie każda blondynka to Skandynawka, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać od poczucia, że rozmawiam właśnie z panną Ylvisaker albo Thorsdóttir. 

- Mhm - skinąłem głową i uśmiechnąłem się do niej najszczerzej jak potrafiłem.

- Ale super! Już myślałam, że nikt w tym zasranym Los Angeles nie ma zielonego pojęcia, co zrobić z deską - zaśmiała się. Wiem, że to dopiero pierwsze minuty naszego spotkania, ale już ją lubiłem. Miała w sobie coś prawdziwego. Nie tak jak ja - udaję, że jestem kim innym.

- Jak każdy prawdziwy Australijczyk - dodałem i przerzuciłem deskę z jednej ręki do drugiej.

- Jesteś Australijczykiem? Ale super. Moja koleżanka mieszka w Melbourne i jest zachwycona...

- Ja jestem z Melborune. Może kiedyś wbijesz nas odwiedzić?

- Mm... Może. Jak będę mieć przesiadkę do Nowej Zelandii - zaśmiała się i zrobiła zabawny ruch rękami, krzyżując je. Prychnąłem, udając oburzenie.

- Zasrany kiwiland. Rozumiesz, co oni tam w ogóle mówią?  - mruknąłem - W ogóle Dean jestem - Tak! Pierwsza osoba, która załapała się na moją nową tożsamość.

- Nora. Nora Ylvisaker

- Z tych Ylvisakerów? - spytałem z niedowierzaniem. Niby widziałem rozpiskę uczniów i widziałem, że będzie ktoś spokrewniony z tymi komikami, ale zawsze gdy spotykasz kogoś sławnego...lub prawie sławnego robisz zdziwioną minę. 

- Jestem ich siostrą - zrobiła coś na kształt ukłonu, a ja zacząłem śpiewać "What does the fox says?". No i mam swoją Norweżkę. 

- Każdy tak reaguje - wydukała przez śmiech. Wymieniliśmy spojrzenia. Ona sprawdziła komórkę i spytała, czy nie chciałbym zobaczyć pokojów. 

- Przydałoby się. Kompletnie nie słuchałem Kennetha, gdy mi objaśniał, o co tutaj w ogóle chodzi...

- Ale rozumiesz mniej więcej, że mamy zajęcia i tak dalej, nie? - Łapie za słówka ta dziewczyna, no nie powiem.

W końcu zaprowadziła mnie do małego, surowego pomieszczenia. Plebiscytu na najładniejszy pokój to by nie wygrał, ale z pewnością był praktyczny i nowoczesny. Miałem okazję wizytować ładniejsze miejsca, ale ostatecznie nie było tak źle. Duże okno, szerokie biurko i co najważniejsze wygodne łóżko. Właściwie to przypominał apartament Ewana McGregora w Autorze Widmo. Tak, chyba to dobre porównanie. Peter McKinon czy ktokolwiek to projektował mógł się na tym wzorować. Zwiastowało to tylko, że mój przyszły nauczyciel zna się na filmach. 

Zaprosiłem dziewczynę do środka. Położyła się na wolnym łóżku w butach, kompletnie nie przejmowała się jakimś taktem, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Nora wydawała się miła i pozytywna, tyle, że w tamtym czasie głównie patrzyłem na jej nazwisko. Pewnie potomkowie sław utworzyli już śmietankę towarzyską, a ja musiałem tam znaleźć sposób, żeby się wbić. Trafiłem chyba na dobrą dziewczynę, bo Norweżka nie zwracała uwagi na jakiekolwiek wady i zachowywała się jakbyśmy się znali od dłuższego czasu. 

Leżeliśmy w milczeniu. Ja patrzyłem przez okno i myślałem, że gdzieś tam na końcu tego Oceanu jest Melbourne. Stare, dobre Melbourne. O tej godzinie pewnie zaczyna się jakiś koncert albo kończy. Totalnie straciłem poczucie czasu. Strefy czasowe zawsze były dla mnie problemem. Dla mnie równie dobrze w Australii mogła być szósta rano jak i dziewiąta wieczorem. Nora przerwała ciszę nie podrywając wzroku znad ekranu telefonu: 

- Ej, skoro jesteś z Melbourne to może przypadkiem kojarzysz Christine Fredriksen?

- Nie sądzę. W Melbourne mieszkają cztery miliony ludzi, a ja w najlepszym wypadku kojarzę z trzysta z nich. I tak pewnie większość tylko z widzenia. - Nora nie odpowiedziała, a zamiast tego podsunęła mi profil na Instargramie jakiejś dziewczyny. Miała czarne kręcone oczy, dość ciemną karnację, ciemne oczy. W niczym nie przypominała mi Norweżki. Pokręciłem przecząco głową oddając blondynce urządzenie. 

- Na co się zapisałeś? - rzuciła jakby od niechcenia, jednocześnie prowadząc rozmowę z kimś na chacie. 

- Projektowanie, scenografię, aktorstwo, pisanie tekstów i sekcję rockową. - Zaśmiała się. 

- Moja współlokatorka… Amanda Finnes... Chodzi na trzy takie same przedmioty co ty. Na projektowaniu i scenografii będziesz sam. Ale spoko właściwie to jest fajnie. Ja chodzę sama na DJ'owanie i reżyserię.

Wyłączyłem się przy Amanda Finnes. Jeśli mieszka się z córką tak sławnej postaci, to z pewnością ma się kontakty w elicie. Z każdą chwilą coraz bardziej cieszyłem się, że wpadłem na Norę. 

- Amanda Finnes... Ona jest córką tego aktora? 

- Siostrzenicą. Czekaj... Siostrzenicą? W sensie Ralph to jej wujaszek.

- Mhm. - Ponownie zapadło milczenie - Każdy tutaj jest z kimś spokrewniony? 

- Nie. Laufey na przykład nie jest, Ash chyba też nie, Briggs nie jest... No, ze trzy osoby. Na dziesięć. Chyba, że ty...

- Jestem. Kuzyn Chrisa Hemswrotha się kłania.

Kłamstwa zawsze przychodziły mi łatwo. Czasem może za łatwo. Gdy łgałem jak z nut nie miałem poczucia winy, a raczej satysfakcji. Mogłem opowiadać o mojej "rodzinie" godzinami nie przerywając i nikt by się nie domyślił, że nie mam racji. Lubiłem kłamać. Tak. Otwarcie się do tego przyznaję. Zdziwione miny ludzi i ich podziw były bezcenne i nakłaniały mnie do utwierdzania ich w moim strasznym fałszu. Zaśmiałem się w duchu. Kłamałem właściwie od zawsze. Moja kochana mama zawsze się nabierała, nauczyciele w szkole też, kumple i dziewczyny. Szczególnie dziewczyny. Te zawsze się nabierały i mi wybaczały, a potem i tak musiałem z nimi zrywać. Płakały potem myśląc, że naprawdę ich nie zdradzałem. Ehhh... Kobiety. Dlaczego one zawsze muszą być takie naiwne? 

Zapaliłem papierosa. Nie obchodziło mnie czy można palić w pomieszczeniu czy nie. Zapaliłem. Nora nie zareagowała. Zaproponowałem jej fajkę, ale podziękowała. Bez zbędnych tłumaczeń "Nie palę" czy coś. Po prostu powiedziała nie, a ja schowałem paczkę. 

Siedzieliśmy w ciszy. Cieszyłem się, że tutaj przyjechałem. Czego więcej mógłbym chcieć w tym momencie? Ocean, papierosy, dziewczyny. Brakowało mi tylko meczu, ale i to dałoby się załatwić. A mówili, że Hawaje to raj na ziemi... 

< No więc jest pierwszy rozdział Deana Moriarty'ego. Jeszcze będę pracować nad jego postacią. No, ale teraz się stało i mam jego rozdział i muszę go dalej tworzyć. The show must go on jak to mówią>


6 komentarzy:

  1. Oj, Dean, Dean… Jednak będę Cię nazywać Isaac, bo jakoś Dean za bardzo kojarzy mi się z Jensenem xD Jak można nie słuchać naszego boskiego dyrektora?! A. I Garrett teraz będzie mi się kojarzył w większości jako bratobójca z Beautiful War. Hehe Hamlet się dłużył? :O O, nie. Dobra. Mi też czasami, ale bez przesady. A ten tekst ‘Jakiś fagas z nazwiskiem Toma Waitsa’ xD Ahahahah aż zrobiło mi się żal Jessy’ego ;D A o co mu wgl chodzi z tym Chrisem? Po prostu chce być sławniejszy, czy jak? Ej, a tak wgl właśnie nie mamy żadnych lalusiów w Akademii. Bożeno! Całe szczęście! Wgl Norah – tak się cholernie cieszę, że nie tylko ja będę prowadziła naszych męskich towarzyszy broni  Cholernie mi się podobał fragment, w którym Isaac zastanawia się nad nauczycielami. Naprawdę ciekawie wyszedł i podobał mi się najbardziej z rozdziału. I Nora na pierwszym planie! Ona jest wszędzie! Czyli idealnie jak ją sobie wyobrażałam, zawsze w centrum zainteresowania i wychwytująca wszystkie newsy ;D ‘przerzuciłem deskę z jednej ręki do drugiej’ – czyli Isaac cały czas chodził z deską? XD Co za typ hahaha już to sobie wyobrażam. Nie! Nie! Isaac! Jesteś Isaac! Nie Dean! Pewnie będę o to krzyczeć za każdym razem, ale kto tam mnie usłyszy. Co do zajęć Ezry to Nora się pomyliła. Demri przecież chodzi na scenografię. A nasz nowy znajomy już snuje niecny plan wbicia się w łaski? Rozdzialik dość dużo powiedział nam o Isaacu i mam nadzieję, że dalej tak będzie. Jeszcze raz Norah – post mi się podoba, tak samo interesująco zapowiada się Twoja nowa postać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie miłe słowa przed angielskim :3 Spoko ja też nie lubie imienia Dean, ale Isaac Ezra rządzi się własnymi prawami. Tak samo z Hamletem. Mi też sie nie dłużył, ale kto tam go wie... I tak chce być sławniejszy, bo uważa, że w takiej Akademii nazwisko ci robi wszystko. Bardzo sie cieszę, że dobrze odebrałaś Norę w takim razie. Ah...no zapomniałam. Pfff...dobra będzię na Norę :p No to sie ciesze, że Ci się podoba bo będę mieć wenę do kontynuowania losów Deana

      Usuń
    2. Z imieniem Dean nie chodziło, że mi się nie podoba. Uwielbiam to imię! Ale po prostu kojarzy mi się z serialem i moją siostrą xD No i Jamesem Deanem *0* Ciekawe, co odpali ten chłoptaś później...

      Usuń
    3. A akurat porównanie do Jamesa Deana nie będzie tak kompletnie przypadkowe

      Usuń
  2. Kurde, no... kurde. Na pewno wiem, że rozdział mi się bardzo podobał. Ale chyba bardziej jestem zainteresowana samą postacią i kwestiami, które nie ruszały fabuły, a mówiły o samym Isaacu. Naprawdę, nie mogę na razie niczego sensownego sklecić poza tym, że facet jest mocno fascynujący. Z niecierpliwością czekam, aż z jego perspektywy pojawi się więcej tekstów. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak tutaj nie mieć kompleksu, że Nora jest nie ciekawą postacią? Hehehe... Spokojnie Isaac sam mnie fascynuję, więc będzie dużo rozdziałów. Mam nadzieję...

      Usuń