Nora Ylvisaker fangirluje. I jeśli uważacie, że zdecydowanie przereagowałam wiadomość o koncercie Waitsa, na którym mnie nie było, to nie widzieliście młodej mnie szalejącej na punkcie Stalego. A jednak Christine z Finnem jakoś ze mną wytrzymywali. Hedi co prawda troche mniej. Ta odpalała trawe i ostentacyjnie przewracała oczami. Christine karciła ją, a Finn mówił, że dobrze, że mam świra na punkcie kogoś przystojnego. Tyle, że oni nie mieli wpływu na moje nie-poznawanie Stalego, a Demri miała. I Jessy miał. Wiem, że może za mną nie przepadać, ale mógł mi przynajmniej powiedzieć o koncercie Waitsa. Nawet mogłam wziąć taksówkę, ale nieee....oczywiście, lepiej było zrobić mi na złość, bo jestem wielki, fajny, cudowny Jessy Waits. Sreits. Pfff...
Na szczęście Demri doskonale wie jak poprawić komuś humor albo po prostu ja jestem tak przewidywalna, że każdy zdążył zauważyć, że sam widok deski sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Tak. Raczej zdecydowanie to drugie.
W każdym razie udałyśmy się na naprawdę cudowną wyprawę wzdłuż wybrzeża. Tak bez celu i to chyba właśnie było wspaniałe. Wiecie, że po fińsku istnieje słowo na bieganie dookoła bez celu? Juoksennella. I jeśli jednym słowem mogłabym określić to co lubię robić najbardziej to chyba bym właśnie powiedziała Juoaksennella. Właściwie to trudno mi wyjaśnić co jest w tym takiego przyjemnego, ale no spróbujcie uzasadnić dlaczego wolicie lody waniliowe od czekoladowych? Albo na odwrót. To jest właśnie na tej samej zasadzie. Po prostu.
W każdym razie udałyśmy się na naprawdę cudowną wyprawę wzdłuż wybrzeża. Tak bez celu i to chyba właśnie było wspaniałe. Wiecie, że po fińsku istnieje słowo na bieganie dookoła bez celu? Juoksennella. I jeśli jednym słowem mogłabym określić to co lubię robić najbardziej to chyba bym właśnie powiedziała Juoaksennella. Właściwie to trudno mi wyjaśnić co jest w tym takiego przyjemnego, ale no spróbujcie uzasadnić dlaczego wolicie lody waniliowe od czekoladowych? Albo na odwrót. To jest właśnie na tej samej zasadzie. Po prostu.
Moja stara, dobra deska została w Oslo. A dokładniej na przedmieściach. W Rykkin. U Stalego. Stwierdziłam, że w LA i tak nie będę miała z kim robić żadnych akrobacji, więc nie opłaca się wieść dwóch. Uwielbiałam moją różową Penny, była ładna i jeśli chciałeś się po prostu poruszać to była wygodna. Jednak, żeby już robić jakieś triki to preferowałam tą zwykłą.
Mimo braku sprzętu posłuchałam mojego instyntku i pognałam w stronę skateparku. Usiadłam na mojej desce i rozglądałam się po okolicy połowicznie słuchając Demri. Opowiadała coś o swoim kocie. Stale też miał kota. A właściwie kotkę - Tussę.
Potem Draven zerwała się wbiła w grupkę jakiś chłopaków. Uśmiechnęłam się. Typowa Demri...zawsze znajdzie sobie jakiś znajomych. Nie, żebym uważała, że to złe, bo nie - to było urocze i nawet fajne. Szczególnie wtedy, gdy dzięki temu zorganizowała mi deskę do surfingu. I pewnie normalnie nie zostawiałabym jej samej, ale czarnulka już sobie zagospodarowała czas z jakimś przystojniakiem, więc ja mogłam sobie pozwolić na chwilę surfingu.
Potem Draven zerwała się wbiła w grupkę jakiś chłopaków. Uśmiechnęłam się. Typowa Demri...zawsze znajdzie sobie jakiś znajomych. Nie, żebym uważała, że to złe, bo nie - to było urocze i nawet fajne. Szczególnie wtedy, gdy dzięki temu zorganizowała mi deskę do surfingu. I pewnie normalnie nie zostawiałabym jej samej, ale czarnulka już sobie zagospodarowała czas z jakimś przystojniakiem, więc ja mogłam sobie pozwolić na chwilę surfingu.
- Mogę ci postawić drinka? - spytał jeden z surferów siadając obok mnie.
- Drinka? Zawsze - odparłam i nie czekając na jego reakcję krzyknęłam "Manhattan" barmanowi.
Demri gadała z boku z jakimś chłopakiem i chyba miała ze mnie niezły ubaw, a szczególnie wtedy kiedy kolejny surfer pojawił się obok mnie z tekstem "W jakim kraju można szukać takich ładnych dziewczyn jak ty?". Uśmiechnęłam się tajemniczo i zrobiłam obrót na barowym stołku. Następnie bardziej do barmana niż do niego rzuciłam "Norge".
- Norweżka potrafi surfować?
- I to jeszcze jak surfować!
- Mój chłopak mnie nauczył - wzruszyłam ramionami biorąc łyk drinka i ruchem głowy dziękując chłopakowi za napój. Ten chyba zaraz pożałował, że wyrzucił dolary w błoto, bo ja dostałam drinka, ale z flirtu nici.
- Masz chłopaka?
- Najlepszego na świecie. Interesujecie się chłopaki snowboardem? - Oparłam się o blat.
- Ja nie mogę Norweska-surferka chodzi ze snowboardzistą! - Ten pierwszy tylko skinął głową.
- A mówi wam coś imię Stale Sandbech? - uśmiechnęłam się szelmowsko. Surfer 2 walnął coś na kształt facepalma połączonego z rezygnacją, za to Surfer 1 wykrzyknął:
- Chodzisz z wicemistrzem świata? - Nie odpowiedziałam. Zamiast tego nonszalancko spytałam Demri czy nie powinnyśmy wracać do Akademii.
***
Ponownie siedziałyśmy na dachu. Ja piłam mrożoną, zieloną herbatę, a Demri jakiś świeży sok.
- Co było w tych szlugach? - przerwałam milczenie. Ze zmęczenia albo coś rozmowa przestała się kleić. Siedziałyśmy w ciszy, ale szczęśliwe. Nie było w tym nic nie zręcznego. Czysta przejmność. Napawanie się chwilą - siedzeniem z przyjaciółką u boku i patrzeniem się na zachód słońca nad Pacyfikiem.
- Trawa - mruknęła dziewczyna najzwyczajniej na świecie.
- Nie mów Stalemu. Ani Vegardowi. Ani Bardowi - rzuciłam równie naturalnie.
- Już lecę powiedzieć. Veeeegaaaard!!!! Koooochaaaanieeee!!!! - Jednak obie wiedziałyśmy, że nie mamy ochoty na jakiekolwiek szalone akcje i było to raczej od niechcenia.
Gdy tak patrzyłyśmy na czerwone promienie tonące w Oceanie przypomniało mi się coś. A właściwie to przez wczorajszą rozmowę z Laufey, bo to ona mnie natchnęła do wznowienia starych przyjaźni. Nie, że o sobie zapomnieliśmy tylko po prostu rzadko ze sobą rozmawialiśmy. Tak wiecie, każdy był zajęty swoimi sprawami i od czasu do czasu wymieniliśmy może kilka wiadomości na chacie, ale woleliśmy gadać na żywo, więc czekaliśmy cały rok. A może to tylko ja czekałam cały rok, a oni czekali, aż ja łaskawie do nich zadzwonię. Nie wiem, ale wczoraj zdałam sobie sprawę, że trochę zaniedbałam moich starych, wspaniałych przyjaciół i może powinnam to jakoś zmienić. Jak to mówią "chcesz zmieniać świat - zacznij od siebie". Przeprosiłam więc Demri i poszłam na plażę zadzwonić do Christine.
- It's been a long day, without you my friend, And I'll tell you all about it when I see you again - zaśpiewałam, gdy po drugiej stronie wreszcie odezwał się głos „Halo”
- Nie wierzę. Nora Ylvisaker do mnie dzwoni i to nie po to, żeby powiedzieć „Gdzie ty do cholery jesteś…czekam już od dobrych ośmiu sekund”!
- Stwierdziłam, że może powinnam zadbać o moje przyjaźnie za Oceanem…
- Na tym samym Oceanie chyba, że…Czy ty jesteś w Oslo? - wykrzyknęła Christie przerywając sama sobie.
- Nie chill... Siostra Wielkiego Geografa Vegarda Ylvisakera, nie musi wszystkiego ogarniać na tip top.
- Dobra, dobra. A tak serio to po co dzwonisz…w środku nocy u Ciebie jak mniemam? Nie brzmisz na pijaną
- Prawdziwy wiking potrafi się upijać. A tak na serio to jeśli mi czegoś nie dosypali do piwa to chyba jestem całkiem trzeźwa - Milczenie. - Po za tym znudził mi się chat. Nie można już zatęsknić za starymi przyjaciółmi? - I gdyby Christie stała teraz tutaj przede mną to jestem pewna, że zrobiłaby minę „Nie pierdol, ok?”.
- Nora…
- Nie cieszysz się?
- Cieszę się…tylko. Nie odzywałaś się przez tak długi czas…i…
- Wiem. Narozrabiałam. Możesz mnie zlynczować przy najbliżej okazji. Ale przysięgam na bilety na koncert Jana Garbarka, że cały czas o was myślałam. Znasz mnie…
- I teraz ruszyło ciebie sumienie? - W głosie Christie wciąż brzmiało zwątpienie, a ja z każdym jej słowem zaczynałam się czuć coraz bardziej winna.
- No…powiedzmy. Będę dzwonić do Ciebie przynajmniej raz na tydzień. Przysięgam. Jak nie to…
- To naskarżę Stalemu - brunetce wyraźnie poprawił się humor. Roześmiałam się.
- Nie…tylko nie to.
- Z Królową Wikingów niema przeproś…
- „Zostawiam was na chwilę i już wszyscy popadają w jakąś manię wielkości” - I od tego momentu znów wszystko było po staremu. Ja wisiałam na telefonie z moim nie-amerykańskimi znajomymi, Stale robił triki na szwajcarskich stokach, Christie malowała z telefonem przy uchu, a Finn...Finn pił Carlsberga nad kanałem w Nyhavn .
< No wiem trochę krótki, a myślałam, że będzie dłuższy, ale pisałam to w nocy nie mogąc spać, więc no nie oczekujcie cudów. No i tak wiem jest mało spójny, ale może mi wybaczycie. Ale no jest i postaram się poprawić z długością postów >
- Nie wierzę. Nora Ylvisaker do mnie dzwoni i to nie po to, żeby powiedzieć „Gdzie ty do cholery jesteś…czekam już od dobrych ośmiu sekund”!
- Stwierdziłam, że może powinnam zadbać o moje przyjaźnie za Oceanem…
- Na tym samym Oceanie chyba, że…Czy ty jesteś w Oslo? - wykrzyknęła Christie przerywając sama sobie.
- Nie chill... Siostra Wielkiego Geografa Vegarda Ylvisakera, nie musi wszystkiego ogarniać na tip top.
- Dobra, dobra. A tak serio to po co dzwonisz…w środku nocy u Ciebie jak mniemam? Nie brzmisz na pijaną
- Prawdziwy wiking potrafi się upijać. A tak na serio to jeśli mi czegoś nie dosypali do piwa to chyba jestem całkiem trzeźwa - Milczenie. - Po za tym znudził mi się chat. Nie można już zatęsknić za starymi przyjaciółmi? - I gdyby Christie stała teraz tutaj przede mną to jestem pewna, że zrobiłaby minę „Nie pierdol, ok?”.
- Nora…
- Nie cieszysz się?
- Cieszę się…tylko. Nie odzywałaś się przez tak długi czas…i…
- Wiem. Narozrabiałam. Możesz mnie zlynczować przy najbliżej okazji. Ale przysięgam na bilety na koncert Jana Garbarka, że cały czas o was myślałam. Znasz mnie…
- I teraz ruszyło ciebie sumienie? - W głosie Christie wciąż brzmiało zwątpienie, a ja z każdym jej słowem zaczynałam się czuć coraz bardziej winna.
- No…powiedzmy. Będę dzwonić do Ciebie przynajmniej raz na tydzień. Przysięgam. Jak nie to…
- To naskarżę Stalemu - brunetce wyraźnie poprawił się humor. Roześmiałam się.
- Nie…tylko nie to.
- Z Królową Wikingów niema przeproś…
- „Zostawiam was na chwilę i już wszyscy popadają w jakąś manię wielkości” - I od tego momentu znów wszystko było po staremu. Ja wisiałam na telefonie z moim nie-amerykańskimi znajomymi, Stale robił triki na szwajcarskich stokach, Christie malowała z telefonem przy uchu, a Finn...Finn pił Carlsberga nad kanałem w Nyhavn .
< No wiem trochę krótki, a myślałam, że będzie dłuższy, ale pisałam to w nocy nie mogąc spać, więc no nie oczekujcie cudów. No i tak wiem jest mało spójny, ale może mi wybaczycie. Ale no jest i postaram się poprawić z długością postów >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz