- Hej, hej! - przywitała się - Jak tam życie w krainie umarłych?
- Kijowo - chrząknęłam pozbywając się guli w gardle - Usunęłam praktycznie połowę zawartości w telefonie, przeczytałam naprawdę banalną książkę i teraz piszę z Nicole.
Triumfalnie podniosłam egzemplarz Gwiazd Naszych Wina z okładką oryginalną, która pamięta jeszcze czasy przed filmem.
- A co tam w świecie żywych?
- Laufey idzie na bal z Danielem! - wykrzyczała dziewczyna, padając bezwładnie ma moje łóżko. Chciałam powiedzieć, że się zarazi, ale to przecież Norweżka, krew wikingów, Bogów Nordyckich, co więc znaczy jakieś przeziębienie wobec jej genów.
- Ahm. - mruknęłam pod nosem i gestem pokazałam, że zamierzam smarkać w chusteczkę. Nora odwróciła wzrok i pozwoliła mi na opróżnienie nosa, po czym dalej rozmawiałyśmy. Za bardzo nie interesował mnie bal, kto z kim idzie i co dziewczyny ubierają.
- Ja nie wiem, czy idę - wzruszyłam ramionami - Szczerze nie pogardziłabym, aby moja choroba się przedłużyła.
- No weź! - oburzyła się blondynka - Wszyscy mamy iść.
- Może jeszcze w parach - westchnęłam i pokręciłam oczami - Nie lubię bali, ani dyskotek. Dla mnie idealny wieczór to herbata, książka, laptop, do tego ciemny pokój ze świeczkami. Nie umiem tańczyć, mam grube nogi.
Na ostatnie zdanie Nora zaśmiała się. Odkryła kołdrę i poklepała moją prawą nogę. Zdziwiło mnie jej zachowanie, ale przecież była szalona. Nie mogłam się dziwić.
- Mówi to dziewczyna o najchudszych nogach świata.
Pokręciłam głową.
- Tak, czy tak nie idę.
- Jezu, dziewczyno. Przecież nikt ci nie każe tańczyć, możesz się pokręcić, pogadać z ludźmi, jeść, pić. Wyglądać szałowo. Amy, ty się kisisz w tych skórach, a ja tak strasznie chcę cię zobaczyć w czymś eleganckim - próbowała wymusić we mnie litość, stara sztuczka z przekonywaniem. Cóż może i miała rację. Westchnęłam cicho.
- Nawet jeśli się zgodzę, to i tak nie mam z kim iść. Daniel zajęty, Jessy za mną nie przepada, z resztą ja za nim też, no i jest ten nowy, którego nawet na oczy jeszcze nie widziałam.
- Dean Moriarty - sprostowała dziewczyna, a jej oczy zabłysły - Całkiem spoko. Australijczyk, umie surfować i uwaga, uwaga... - tu zrobiła krótką pauzę na podkreślenie tego, iż powinnam być zaskoczona - To ci się spodoba, bo chłopak jest kuzynem Chrisa Hemswrotha. Czyli Marvel, postanowione, idziecie razem.
- Pff... - prychnęłam - Cześć, jestem Amy, zakręcona na punkcie Marvela, więc powinniśmy iść razem na bal. To przeznaczenie.
Przedstawiłam jakby ta sytuacja wyglądała, a Nora tylko zareagowała na to udawanym Facepalmem.
- Poznałam go, więc jak chcesz to mogę was poznać ze sobą.
- Nora. Dla ciebie to jest proste, bo ty do cholery masz faceta, nie wtrącaj się w życie innych ludzi.
Serio ją lubiłam, ale moim zdaniem nie powinno się ludzi do niczego zmuszać i jeśli ktoś chce zostać w Akademii, to powinien zostać. A szczerze mówiąc imprezy nie były dla mnie. Blondynka wstała i zaczęła grzebać w swojej kosmetyczce.
- Stale przylatuje na bal? - zapytałam po chwili niezręcznej ciszy.
- Tak. - rzuciła krótko. Zajęła się piłowaniem paznokci. Nie chciałam, żeby się obrażała na mnie. Nie chciałam, aby to odebrała w taki sposób, ale jestem nerwową osobą. Bardzo łatwo mnie zranić i zdenerwować.
- Wybiorę się z miską rosołu, potajemnie całując się z antybiotykiem - chwyciłam za pudełeczko z tabletkami i zagrzechotałam. Starałam się rozśmieszyć współlokatorkę, ale ta rzuciła kosmetyczką na swoje łóżko, po czym podeszła do drzwi.
- Jesteś taka sama jak Jessy. Wyciągam do ciebie przyjacielską dłoń, chcę, abyś tego wieczoru nie była sama...to się nazywa przyjaźń, ale ty nie wiesz co to takiego - wypowiedziała te słowa z największą surowością jaką kiedykolwiek dane mi było usłyszeć z ust tak pozytywnej osoby. Wyszła trzaskając drzwiami, a ja schowałam się pod kołdrę i skuliłam. Nie powinnam była tego powiedzieć, było mi głupio. Gdybym tylko mogła cofnąć czas. Zdecydowałam się na posłuchanie muzyki, przynajmniej ona nigdy za nic nie będzie mi miała za złe. Z czasem odpłynęłam przy Coldplay.
Obudziłam się pół godziny potem, gdy cała płyta na telefonie się skończyła. Wygrzebałam ciało spod kołdry i poduszek. Na stoliku nocnym zobaczyłam dorodne czerwone jabłko, chwyciłam za karteczkę obok owocu: "Nora jest na ciebie zła, więc ja cię dokarmię Kapitanie. L."
Uśmiechnęłam się pod nosem i ugryzłam jabłko. Wiedziałam, że muszę jakoś przeprosić Norweżkę, ale za bardzo nie wiedziałam jak. Jedno było pewne, koniec z leżeniem w łóżku. Wstałam spod pierzyny i rozciągnęłam się. Stanęłam przy szafie i myślałam nad tym, co ubrać. W końcu wyjęłam białą koszulkę z sercem i skórzane rurki ze srebrnymi suwakami. Do tego zwyczajna okrągła srebrna bransoletka i czarne trampki z białymi sznurówkami. Wyszłam z pokoju jakbym coś zrobiła i teraz obawiała się o swoje bezpieczeństwo, cicho zeszłam po schodach.
- Hej, Amy! - usłyszałam za sobą głos, a moje serce gwałtownie drgnęło. Zobaczyłam przed sobą Laufey - Dobrze się czujesz?
- Hej Laufey - przywitałam czarnulkę, bo kultura tego wymagała - Jeszcze trochę mnie boli głowa, ale pomyślałam, że dam znak życia.
- To świetnie - uśmiechnęła się Islandka - W ogóle wybacz, że zapytam, ale o co chodzi z tobą i Norą. Powiedziała, że się pokłóciłyście.
Jej głos przepełniony był dobrocią i opiekuńczością. Zupełnie jakby matka pocieszała swoją córeczkę, która pokłóciła się z siostrą.
- Przez przypadek wypaliłam, że wtrąca się w życie innych. Strasznie mi z tego powodu głupio - włożyłam ręce do kieszeni spodni i spuściłam wzrok na kafelkową podłogę, która akurat teraz wydała mi się surowa. Laufey, objęła mnie przyjacielsko ramieniem i ruszyłyśmy przed siebie.
- Fakt, może Nora jest troszeczkę postrzelona, ale ty powinnaś wiedzieć najlepiej, że trzeba jej to wybaczyć. Chce dla ludzi jak najlepiej.
- Tak, wiem - odparłam jakby to było oczywiste, bo było. Po prostu dałam się ponieść emocjom - Jak mogę to naprawić?
- Przede wszystkim rozmową - powiedziała pewna swych słów. Dziewczyna miała rację, muszę znaleźć Norę i z nią pogadać.
- Spędzacie razem dużo czasu - zauważyłam - Gdzie może teraz być?
- Nie wiem, naprawdę. To Nora...może być wszędzie w tym samym czasie.
- Masz rację - skinęłam głową - Która godzina?
Nim Córka Thora zdążyła spojrzeć na zegarek z niebieskim paskiem, który ozdabiał jej nadgarstek, wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz ze swoim zdjęciem z Nicole i jej psem.
- Piętnasta - dodałam z grymasem - Ominęły mnie zajęcia z pisania tekstów, ale o osiemnastej mam sekcję rockową.
Na samą myśl o zajęciach z Howardem, natychmiast się rozchmurzyłam. Islandka widząc moje zadowolenie, również się uśmiechnęła.
- Muszę ci wynagrodzić to jabłko.
- Krwi jednorożca nie było. Przykro mi - zaśmiała się czarnulka, a ja spojrzałam na nią mrużąc oczy.
- Chciałam ci postawić coś do jedzenia lub picia.
- Zatem chodźmy - rzuciła ochoczo, po czym chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na sam dół.
Laufey nie zastanawiała się długo nad zamówieniem. Wzięła czekoladowego shake'a, a ja zdecydowałam się na herbatę. Mogłam ją pić trzy razy dziennie, w sumie pochłaniałam hektolitry tego napoju i nigdy nie odczułam do niego niechęci. Zajęłyśmy wolny dwuosobowy stolik.
- Zapoznałaś się już z Ash? - zaczęłam rozmowę, aby odejść od tematu Norweżki.
- Jest małomówna, ale wydaje się w porządku - odpowiedziała bawiąc się słomką przy kubeczku.
- Właściwie to rozmawiałam z nią jeszcze przed moją chorobą. Naprawdę ciekawa z niej osoba, po prostu musi się u nas zaaklimatyzować. A co z tym nowym?
- Hmm.. - mruknęła dziewczyna, przełykając lodowaty napój. Zadrżałam od samego patrzenia - Tylko Nora na razie z nim rozmawiała dłużej niż pięć sekund.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się i ogrzałam dłonie o miętowy kubek - A właśnie. Gratuluję pary na bal.
- Dziękuję - zauważyłam, że moja rozmówczyni się speszyła, więc postanowiłam zboczyć nieco z kursu - Serio, fajnie. Wiesz większość z nas nie ma nikogo.
- A ty z kimś idziesz? - jej nastrój gwałtownie się poprawił, spojrzała na mnie jakby doskonale wiedziała z kim mam zamiar spędzić ten wieczór. Zbiłam Laufey z tropu i pokręciłam przecząco głową.
- Tego nowego nie znam, a Jessy mnie nie lubi.
- Jessy nie ma z nikim dobrych stosunków. Ewentualnie Demri, albo Daniel. Także się nie martw.
- Dzięki - naprawdę mi ulżyło, nie kryłam się z tym - Gdyby można było iść z nauczycielem...
- Druga Demri - odparła z udawanym oburzeniem, ale jednocześnie cicho się zaśmiała.
Na chwilę się rozmarzyłam, co by było gdybym poszła z jakimś profesorem na bal. Jednakże szybko odpędziłam myśli od tego pomysłu, to by wyglądało po prostu dziwnie. Pomyślałam głównie o Dominicu Howardzie, praktycznie z nim miałam najlepsze stosunki uczeń - nauczyciel. Nie. Jedyna osoba, która dobrze by wyglądała przy Howardzie, to Taylor Swift, ale on pewnie ma już nową wybrankę swojego serca.
- Chyba poszukam Nory - palnęłam - Oczywiście, jeśli się nie obrazisz.
- Oczywiście, że nie. Im wcześniej to załatwisz, tym lepiej. Teraz leć, ja dam radę.
Przesłałam czarnulce ciepły uśmiech i ruszyłam biegiem przed siebie. W Akademii jak zwykle pusto, co ci ludzie? Nawet personel gdzieś wsiąkł, albo siedzą w pokoju nauczycielskim i opowiadają sobie suchary, albo po prostu rozmawiają o mało istotnych rzeczach. Może szykują wszystko na bal.
Przechodząc obok sali do tańca usłyszałam dźwięk gwałtownej muzyki. Wszyscy dziś mnie muszą straszyć. Wypuściłam powietrze z płuc i otworzyłam drzwi. W środku Ash majstrowała przy wieży.
<No to tak. Jak dla mnie średni, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Tak więc, ciąg dalszy w rozdziale Ash.>
Ale super rozdział! Ahhh mam wenę na Norę z jej zmiennością humorów i aaahhh....eeeehhh...dlaczego ja muszę się uczyć? No tak cała Nora i serio jest pełna podziwu jak oddałaś tą postać. Generalnie rozdział super i nie mogę się doczekać, aż na niego odpiszę. A u mnie szykuje się naprawdę dużo emocjonalnych zmian :p
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział z serii tych "nadziewanych" smaczkami. ^^ A jest ich tutaj mnóstwo, poczynając na ciągłych nawiązaniach do Marvela. Stało się to już chyba flagową cechą opowiadań Amy i, nawiasem mówiąc, wcale-nie-moją-ulubioną. Skąd xD
OdpowiedzUsuńKolejny smaczek to karteczka. Aż miło popatrzeć, że Lauf zapamiętała incydent ze sztokholmskiego śniadania. I równie miło, że okazała to akurat w taki sposób. Poza tym, dzięki tobie, w końcu mamy jakąś interakcję na linii Laufey-Amy. Z tego co czytam, to dziewczyny całkiem sporo łączy i przydałoby się ten wątek rozwinąć.
Ale wisienką na torbie i tak było:
"- Wybiorę się z miską rosołu, potajemnie całując się z antybiotykiem"
Jak dla mnie, najbardziej śmiechogenny tekst z całego bloga. xD
Podsumowując, stwierdzam, że rozdział na moooocny +. Ba, mocny. Mocarny! :D
Popłakałam się ze śmiechu. Potrzebowałam czegoś co poprawi mu chumor i jest. Całująca się Amanda z pudełkiem antybiotyków bezcenne xDD Supcio rozdział. Taki, że można się przy nim zrelaksować. Bal to chyba największa zmora chyba każdej postaci żeńskiej pr9cz Demri oczywiście.
OdpowiedzUsuńRozdział ogółem pikny.
miałam napisany komentarz i mi znikł. uroki blogów ;D w każdym razie naprawdę fajny rozdział. chciałabym więcej przeczytać o Amy. taka tajemnicza dziewucha z niej. i Fey w dobrym humorze? o, kurdę xD szalona! i supcio, że pokazałaś Norę od strony kokietki, która co chwilę zmienia nastroje. Gładko i szybko się czytało :) A co do tekstu o antybiotyku - powyżej wszystko już zostało powiedziane. Wgl Amy nie lubi Jesa? Hm... Od kiedy? xD
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Amy, to bardzo skomplikowana osoba, nie lubi ludzi z którymi ma niewielki kontakt :D
UsuńAle liczę na to, że kiedyś to się zmieni.
Czekam, aż napiszesz dalej! Ou... Jakieś plany?
Usuń