Toczyłem się w drodze powrotnej do
Akademii. Pojęcia nie mam jak to się stało, że tak zabalowałem. To chyba wina
tej kelnerki, z która przegadałem praktycznie całą noc. Dowiedziałem się paru
naprawdę ciekawych rzeczy. Na przykład dziś miała dzień wolny. Jednak jako że
znałem siebie lepiej niż ona, wiedziałem, że nie przyjdę. Fajnie było, ale jak
się obudzę, to nie będę jej po prostu pamiętał. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Przypomniała mi się Denice. Tak napaliła się jak spytałem, czy nie pójdzie ze
mną do kina. Akurat wchodziła piątka Szybkich
i Wściekłych. Tylko wtedy sam
byłem fast and furious, gdy zaiwaniłem samochód naszego szkolnego mięśniaka i
do tego kapitana drużyny futbolowej. Wylądowałem w areszcie, a Denice
kompletnie wypadła mi z głowy. Była tak zrozpaczona, że zaprosiłem ją (w sumie
pod presją mamy) na imprezę naszej paczki z okazji zakończenia szkoły. To też
zresztą nie skończyło się dla niej najlepiej. Gdy przyszła do domu Matta,
byliśmy tak narąbani, że nie mogliśmy utrzymać równowagi. Wszyscy byliśmy
jeszcze w tych śmiesznych togach. Gdy Matthew zarzygał jej buty, z płaczem
wybiegła na zewnątrz. Zrobiło mi się tak głupio, że poszedłem za nią.
Oczywiście nie bez potykania się. Z piwem w ręce wyczłapałem się z domu i
zatrzymałem ją. Tylko że ta zdzieliła mnie z plaskacza i odeszła zalana łzami.
Stałem przez chwilę niewzruszony i pijany odprowadzałem ją wzrokiem. Matt,
Bobby, Mike i reszta przypatrywała się temu przez drzwi, jednak w pewnym
momencie odwróciłem się do nich, wykrzyknąłem ‘Fandango!’ i padłem.
Uśmiechnąłem się do siebie. To były czasy.
W sumie byłem ciekaw, która była godzina.
Jedenasta. Czyli czekało mnie porządne spanie przed zajęciami. Albo miałem
ochotę je po prostu ominąć. Nie trzymałem planu w głowie, więc może już
przegapiłem, chociaż cholera to wie. Byłem zmęczony. Mimo, że nie miałem ze
sobą pieniędzy, wypiłem co najmniej cztery piwa. Takie rzeczy tylko gdy jesteś
Danielem S. Briggsem. W sumie napiłby się więcej, ale moja nowa znajoma
oznajmiła, że więcej nie może mi postawić. Jednak zostałem tam tak długo.
Przespałem się na barze, potem koło piątej jakiś gostek mnie obudził, więc
przeczłapałem się na jakiś leżak na plaży. I proszę. Tak mi zleciała nocka.
Widziałem już budynki Akademii i po pięciu minutach byłem na parkingu. Jakiś
śmiesznie ubrany koleś w okularach latał i cykał foty wszystkiemu, co napotkał.
Zapaliłem jeszcze przed wejściem. Nikt się nie uczepił. Bo nikogo nie było.
Poprawiłem ciemne okulary na nosie i wszedłem. Skierowałem się w stronę windy.
Na schody nie miałem siły. Były zdecydowanie za dużym wyzwaniem. Kliknąłem
trzecie piętro i oparłem się o ścianę, która była lustrem. Po co komu lustro w
windzie? Zatrzymałem się jednak na drugim piętrze. Drzwi się rozsunęły, a do
środka wszedł jakiś typ wyglądający na kopniętego artystę. W milczeniu pojechał
ze mną wyżej. Wysiadłem, a on został. Jeszcze przed walnięciem się do wyra,
musiałem iść do kibelka. Pchnąłem barkiem drzwi, a tam czekał mnie naprawdę
dziwny widok. Piątka dziewczyn stała przy umywalkach i myła zęby. Nie zauważyły,
że wszedłem, bo było tam głośniej niż na targu. Spojrzałem na drzwi jeszcze
raz. Nic tylko napis ‘Toaleta’. Wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej za
kolejne drzwi, gdzie były łazienki. Po chwili wróciłem i stanąłem przy wolnej
umywalce. Nie zdjąłem okularów. Podkrążone oczy raczej nie były wskazane w
tamtym momencie. Gdy dziewczyny zauważyły, że w łazience był ktoś jeszcze,
zamarły, wpatrując się we mnie. Nie miałem siły nawet ich ogarniać, więc umyłem
ręce i wyszedłem.
Pokój. Gdzie mój pokój? W końcu. Pusto.
Brak Waitsa. I dobrze. Walnąłem się twarzą na łóżku. Wcześniej zdjąłem tylko
okulary.
Nie wiem co było w tym papierosie, ale mną
zakręciło. Przespałem zajęcia. A przynajmniej pierwszą połowę. Było za pięć
szósta, a dokładnie o okrągłej godzinie zaczynała sekcja rockowa. Cholera wie,
gdzie to jest. W każdym razie musiałem się przetransportować do budynku obok.
Wszedłem i od razu powitała mnie czarna kobieta.
- Dzień dobry – zaświergotała.
- Witam. Nie wie pani, gdzie są zajęcia z
sekcji rockowej?
- Sala jest na samym końcu korytarza. Jest
tabliczka – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. Mruknąłem w podziękowaniu i
poszedłem we wskazanym kierunku. Stało tam już parę osób. A właściwie dwie
dziewczyny. Nie, no był tam jeszcze jakiś koleś, który śmiał się na cały głos i
mocował z zamkiem. Profesorek?
- I wtedy spadł mi hi-hat! – wykrzyknął, a
dwie dziewczyny zaśmiały się. Jedna głośniej, druga ciszej, ale to musiała być
historia życia w takim razie. Odetchnąłem głęboko. Zapowiadały się ciekawe
zajęcia. Własnie wchodzili do sali i zanim drzwi się zamknęły, wślizgnąłem się
do środka. – Dobra. W takim razie siadajcie, gdzie chcecie.
Gwizdnąłem, widząc te wszystkie cacuszka.
Oczywiście cała trójka podskoczyła, zdając sobie sprawę, że była tam jeszcze
jedna osoba. Suprajs, madafaka. Zignorowałem ich i patrzyłem na te wszystkie
perkusje, gitary, basy, nawet był fortepian i pełno innych instrumentów, które
nie dane mi było obadać. A właściwie jeszcze nie. Koleżka, którego imienia nie
znałem, ale wiedziałem, że gra w Muse, uśmiechnął się do mnie szeroko.
Odpowiedziała mu moja obojętna twarz.
- Dan, prawda? – rzucił, wyciągając rękę.
Potrząsnąłem ją i mruknąłem:
- Wolę Daniel.
- Świetnie, Dan! Siadajcie!
Podniosłem oczy ku niebu. Chyba kolega
zbyt się ekscytował. Jednak posłuchałem jego rady i usiadłem za ustawionej na
podwyższeniu najbliższej biurka perkusją. Dziewczyny usadowiły się na krzesłach
zaraz przed stopą. Podczas gdy profesor się przedstawiał, oglądałem sobie cały
zestaw perkusyjny, za którym siedziałem. Bujałem się na stołku w prawo i w
lewo, badając werbel, ride’y, kocioł i całą resztę. Był to naprawdę genialny i
drogi instrument. A co za tym idzie porządny.
- No, to może powiecie kim się inspirujecie
i na czym gracie? Dan, jako jedyny chłopak zaczynasz.
Poprawiłem się na siedzonku.
- Keith Richards, Alice Cooper, Bob Dylan,
Neil Young, Jimmy Page, Andy Wood, Geddy Lee. No i Eddie Van Halen. Głównie
gitara i perkusja.
- Dobrze mieć perkusistę w grupie! –
roześmiał się typek, jakbym powiedział wyjątkowo dobry żart. Zapalił się na to,
że pogrywałem na perce i poprosił o jakiś kawałek. Pomachałem trochę pałeczkami
w palcach, aż w końcu zdecydowałem się na Born to Raise Hell. Charakterystyczne
brzmienie i zdecydowanie nie przesadzone. Jedna z dziewczyn po chwili
podskoczyła, podeszła do gitary i zaczęła grać. Puściłem jej oczko, ale ta
tylko zarzuciła włosy na twarz i mnie zlała. Trochę rozjechaliśmy się
rytmicznie, poimprowizowaliśmy, ale trzy minuty wygraliśmy wspólnie. Szybko
zleciała mi ta godzina zajęć, bo wyszedłem w połowie. Ciągle miałem kaca, a
głośne granie tylko mnie dobiło. Wytłumaczyłem się bólem głowy.
Perkusista Muse puścił mnie bez większych problemów. Mimo tego naprawdę
spodobało mi się to granie. Laska wymiatała na gitarze i możliwe, że mogliśmy
założyć jakiś zespół. Razem z moim wyjazdem stary band z Alice się rozpadł.
Nigdy nie widziałem lepszej gitarzystki od mojej siostry.
Wspominając dom, wyszedłem na plażę. Nie
byłem fanem sandałów i nigdy ich nie nosiłem. Czy to zima czy lato moje
skórzane buciory były akurat. Szurałem nogami po piasku, zastanawiając się, czy
nie powinienem ogarnąć swojego planu zajęć, gdy zauważyłem wysokiego blondyna
na brzegu i dreptającą za nim czarnulkę. Wyglądało jakby chłopak chciał ją
zgubić, ale nie udawało mu się to zbytnio. Nie zauważyli mnie i gdy podszedłem
bliżej, usłyszałem tylko:
- Odczep się! Nigdzie z wami nie idę! To
są wasze babskie wieczory, a mnie zostawcie w spokoju!
I koleżka odszedł dalej, zostawiając
ubraną w zwiewną sukienkę dziewczynę. Ta chwilę postała w miejscu, po czym w
podskokach oddaliła się w stronę leżaków, na których siedziała jakaś blondynka
z telefonem. Walnąłem się na piasku w bezpiecznej odległości od dziewczyn, po
czym odpaliłem papierosa. Słońce powoli zachodziło, a ja siedziałem niedaleko
od moich koleżanek z uczelni. Ładny dzień nam nastał, jednak byłem zbyt
zmęczony, żeby go docenić. I nie miałem tylu sił, żeby zaczynać wdawać się z
kimś w dyskusję. Nie. To zdecydowanie nie był mój dzień.
Ja nie wiem co ty mówiłaś, że ci nie wyszedł. Kochana jest super. Serio <3 I kolejna ciekawa postać…jak zwykle.
OdpowiedzUsuń