Layout by Raion

piątek, 27 marca 2015

Amanda Fiennes Segment 7

Z głośników właśnie wydobywała się piosenka The Bamboos - Helpless Blues, kiedy to siedzieliśmy przy stoliku i śmialiśmy się z historii Demri. Opowiadała nam jak kiedyś pojechała z ojczymem i matką na camping, a tam przyczepa stoczyła się z górki i całą trójką zbiegali po nią jak szaleńcy. Gdy zauważyłam Norę, pomachałam ręką i odsunęłam się kawałek, żeby mogła usiąść.

  - Demri opowiadała nam o niezwykłej przygodzie na campingu z rodziną - sprostowałam i pukałam palcem w blat stołu, wkomponowując się w rytm piosenki.

  - Ja rozmawiałam z bratem. Będzie miał mi za złe, jak jednego dnia nie dam znaku życia - kiedy Nora o tym wspomniała, spojrzałam na swój telefon. Chciałam wiedzieć, czy przypadkiem wujek nie chciał, abym zdała raport z dnia w Akademii. Wydawało mi się dobrym pomysłem, żeby chociaż dać znak życia, powiedzieć, że mi się tu podoba. Chociaż teraz zapewne był w drodze do domu albo przy lepszych warunkach na drodze, próbował zasnąć w domu na kanapie, bo nie chciało mu się iść do pokoju.

  - Wiesz co Nora, to dobry pomysł - odparowałam - Mogłabym iść do łazienki?

Norweżka podniosła się z miejsca, abym mogła wyjść. Wzrokiem zaczęłam szukać łazienki, aż moim oczom ukazał się świecący na niebiesko znaczek kółka na drzwiach. Pognałam w jego stronę, jakby za chwilę miał zamiar zniknąć. To wszystko przez tą muzykę, do której miałam ochotę tańczyć, chociaż jest to umiejętność, której nigdy nie udało mi się opanować. O mały włos, a wpadłabym na jakiegoś chłopaka z drinkami, na szczęście zręcznym ruchem wyminęłam go.

Łazienka była w kolorach czerni i bieli, czyli takich jakich lubiłam najbardziej poza granatowym. Muzyka w tym pomieszczeniu była nieco cichsza, więc mogłam się skupić na napisaniu SMS'a. Nie zamierzałam dzwonić z kilku przyczyn: Jeśli wuj jest w drodze, to i tak nie odbierze, a jeśli bym go obudziła, to nie wybaczyłby mi tego do końca świata. Pomijając istotny fakt, że praktycznie zawsze go budziłam z błahych przyczyn. Jednakże wiedział, że jak budzę go w środku nocy, to ta z pozoru błaha rzecz, była dla mnie bardzo ważna. Zupełnie jak w wieku jedenastu lat, gdy obudziłam się w środku nocy po strasznym koszmarze. Poszłam do pokoju wuja i szturchałam go w ramię. Potem jak się obudził, spojrzałam na niego i powiedziałam o śnie. Z czasem zdałam sobie sprawę, że postać, którą wykreował mój mózg to ojciec. To jego się bałam. Dlaczego tamto wspomnienie przybyło, gdy chciałam wysłać SMS'a? Nagle poczułam coś, czego nienawidziłam. Gwałtownie kurczące się gardło, łzy w oczach i dudniące serce. Zacisnęłam ręce w pięści i starałam doprowadzić swoje emocje do kupy. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i zaczęłam pisać, z czasem uspokoiłam się.

"Pobudka! W Los Angeles jest super, pięknie, niesamowicie. Poznałam nowych ludzi, są nieźli, ale to na razie początki naszej przyjaźni. Więcej opowiem przy najbliższej okazji, może Hero się odezwie i też będzie chciał posłuchać o moich zmaganiach w akademii. Obecnie bawię się w ciebie i jestem na imprezie...to znaczy kulturalnym wieczorku ;)
Bądź spokojny, jutro trafię na zajęcia, nawet jeśli mnie tam zaniosą. Praktycznie każdy z nas ma ciekawą historię i ciekawych krewnych, ale to innym razem jak wspomniałam. Po raz pierwszy czuję, że za tobą tęsknię. Mam nadzieję, że się spotkamy. Kocham cię."

***

Wracając do akademii, czułam się jak w jakimś wakacyjnym filmie lub teledysku. Sami, po imprezie, wykończeni, marząc tylko o śnie. Na tym odcinku jezdni nikt nie jeździł, więc słyszeliśmy tylko szum jadących w oddali samochodów. Słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu na niebo i pomyślałam, że lepiej być nie może. Nagle Nora zaczęła krzyczeć, że weszła w błoto. Automatycznie spojrzałam na dziewczynę i zaczęłam się śmiać jak nienormalna, wskazując palcem na zabrudzony but.

- Z czego się cieszysz, będziesz to lizać Fiennes – powiedziała, śmiejąc się i podskoczyła do mnie na jednej nodze.

- Jasne, prędzej będziesz mnie błagać na kolanach, żebym ci przebaczyła. A ja wtedy powiem… Hmm... Może. - Ylvisaker objęła mnie jedną ręką w pasie, a drugą wycierała chusteczką trampka. Tyle z mojego władania nad światem. W jednej chwili Meredith wskoczyła Norweżce na barana. Wszystkie trzy wylądowałyśmy w błocie. Nie bardzo wiedziałam, co się stało, spojrzałam na Demri, która śmiała się wniebogłosy, a Jessy ledwo co żył, właściwie wyglądał jakby spał, ale powoli uniósł głowę i zmrużył oczy.

- Co tu się dzieje? - chciałam odpowiedzieć, jednak Nora ubrudziła błotem moje policzki, a Mer zajęła się czołem. Pisnęłam i chciałam się bronić, ale to nic nie dało. Dziewczyny wstały i cały czas się śmiały.

- No, teraz wyglądasz jak prawdziwa osoba spokrewniona z Czarnym Panem - powiedziała Nora i wyciągnęła z kieszeni telefon. Wiedziałam, że chciała mi zrobić zdjęcie, więc szybko wstałam na nogi i zaczęłam gestami protestować.

- Zabije was, cholera ja was zabije - mówiłam jak z automatu. Kątem oka zobaczyłam na poboczu niewielką gałązkę, podniosłam ją i wycelowałam w stronę koleżanek, po czym z gracją wypowiedziałam: "Crucio".

- Trzeba było od razu Avada Kedavra - odparła Nora i podeszła do mnie z paczką chusteczek. - Już nas nie torturuj, tylko się wytrzyj.

- Aż taka zła, to ja nie jestem -sprostowałam z uśmiechem na ustach.

Wyciągnęłam z opakowania chusteczkę i zaczęłam ścierać błoto ze swojej twarzy. Gdyby teraz ktoś nakręcił nasze wyczyny na pewno wyglądałoby to dziwnie, jeśli nie komicznie. Poszukałam wzrokiem Demri, jednak oboje z Jessy', uporczywie szli w stronę uczelni, powoli się od nas oddalając. Postanowiłyśmy kontynuować naszą wyprawę do szkoły, bo tam zapewne już stworzyli ekipę poszukiwawczą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz