Layout by Raion

środa, 10 czerwca 2015

Amanda Fiennes

Z biegiem czasu, Ash pokazywała mi coraz to trudniejsze taneczne kroki. Indyjska muzyka okazała się bardzo relaksacyjna, ale zarazem żywa. Trudno mi było zapamiętać te wszystkie nazwy, więc jedyne co robiłam to słuchanie mojej nauczycielki i stawianie tych samych kroków.

- Nieźle ci idzie - przyznała z uśmiechem, gdy wykonywałyśmy obrót z kolorowymi chustami. Muzyka zakończyła się dźwiękiem uderzenia w gong. Przerzuciłam chustę na rękę i zajęłam się zdejmowaniem dzwoneczków z nóg. Pamiętam, gdy w młodości cały czas trułam wujkowi, że chcę chodzić na balet. Nie zgodził się, ponieważ stwierdził, że i tak mam już za dużo zajęć pozaszkolnych (perkusja, chór, gra na pianinie), a do baletu trzeba się przyzwyczajać od maleńkiego. Właściwie to teraz nie wyobrażam sobie siebie w różowym tutu, wykonywającej rond de jambe, albo fouetté. Zapewne szybko by mi się znudziło.

- Dzięki, że nauczyłaś mnie tańczyć - powiedziałam po chwili ciszy, a moja znajoma była zajęta pakowaniem dzwoneczków do torby.

- To jeszcze nie wszystko - odparła dźwięcznie. Widać było, że nasz wspólny taniec ją uszczęśliwił. Miała kogoś, kto okazał zainteresowanie jej kulturą.

***

Odprowadziłam hinduskę do pokoju, gdzie nie zastała Laufey. Ta dziewczyna podobnie jak Nora, cały czas gdzieś wybywała. Zmęczona rozumieniem kultury Dalekiego Wschodu, zamarzyłam o zimnym prysznicu. W pokoju zastałam Norweżkę, która znowu malowała paznokcie.

- Hej - mruknęłam zmieszana.

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - odparła i wróciła do swojego zajęcia. Wiedziałam, że nie zapomniała o kłótni, która miała miejsce. Ale czy nazwać to kłótnią? Może po prostu sprzeczka. Podeszłam ostrożnie do łóżka mojej współlokatorki i usiadłam obok niej.

- Przepraszam - zebrałam się na odwagę, kręcąc pasmo włosów na palcu - Za to, co powiedziałam. Wcale tak nie myślę.

Nora odwróciła się do mnie z uśmiechem na ustach. Ten widok dodał mi otuchy.

- No pewnie, że nie - odłożyła pędzelek do buteleczki i mnie uściskała - Nie potrafię się na ciebie gniewać. Rozumiem, że jesteś zdenerwowana balem, ale jak nie chcesz to przecież nie musisz iść.

- Wiesz co...- zamyśliłam się chwilę - Jednak pójdę. Chociaż dla samego towarzystwa.

- O to chodzi! - krzyknęła uradowana - Zobaczysz, będzie wspaniale. Może nawet Dominic Howard poprosi cię do tańca.

Szturchnęłam ją w ramię z udawanym oburzeniem. Po chwili roześmiałam się od ucha do ucha.

- Idę się umyć - rzuciłam, wstając z miejsca. Moja szafa zapełniona była wszelakimi ubraniami, które rzadko nosiłam. Moje ulubione zostały w Nowym Jorku, pomyślałam, że tak będzie dobrze. Czasem trzeba docenić mało lubiane przedmioty.

- Można tańczyć z nauczycielem. Powiem ci, że nawet jeden taniec jest wskazany - kontynuowała blondynka, machając ostrzegawczo pędzelkiem ubrudzonym niebieskim płynem - W zeszłym roku tańczyłam z Adrienem Brody'm.

- Jasne! A potem przybył Stale na białym koniu, zabijając Demony i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

- Poważnie. Jak chcesz, to go zapytaj. Ale wracając do ciebie i naszej gwiazdy rocka, to chyba się oboje lubicie. Macie takie same zainteresowania muzyczne, oboje gracie na perkusji i jesteście z Wielkiej Brytanii. Masz u niego plus, ja ci mówię - gwałtownie wskazała na mnie pędzelkiem, chlapiąc lakierem na szafkę nocną - I kochasz jego zespół.

- Do zobaczenia - nie czekając na dalsze rozważania dziewczyny chwyciłam świeże ubranie i wyszłam do łazienki. Ciekawa jestem, co jeszcze wymyśli. Zaraz będzie mnie swatać z własnym nauczycielem, abym tylko nie była na balu sama. Odpędziłam od siebie tę myśl, kiedy weszłam pod jedną z kabin.

***

Kocham momenty, gdy siadam z czystą kartką i głową zapełnioną wszelakimi pomysłami na piosenkę. Potem okazuje się jednak, że te pomysły nie są tak wspaniałe. Większość ludzi w takich sytuacjach bardzo często się denerwuje. Ja zachowywałam spokój, bo wiem, że słowa same przyjdą prędzej, czy później. Myślałam nad występem na wernisażu. Mogłam skorzystać z pomocy Taylor Swift, ale najpierw wolałam coś sama wskórać. Chciałam, aby mój występ był czymś innym, niż to co prezentuje na co dzień. Z zamyślenia wyrwała mnie piosenka Amon Amarth, a to znaczy tylko jedno. Książę ciemności przypomniał sobie o córce chrzestnej, którą zostawił w Mieście Aniołów.

- Halo. - odezwałam się zanim mój telefon nawet dotknął ucha.

- Cześć Amy - usłyszałam rozpływający się głos wujka - Co u ciebie słychać?

- Wszystko dobrze. Ludzie są świetni, pogoda też, personel najlepszy na świecie. Jeszcze nikogo nie uszkodziłam, jeśli o to chodzi. Nie musisz przyjeżdżać.

- Nie, nie. Dzwonię w innej sprawie - przerwał na chwilę, a w tle usłyszałam dźwięk trzaskania drzwiami. Pewnie wchodził do domu - Dzwoniła do mnie ciocia Lucy i pytała się, czy chcemy przyjechać do niej na święta.

- Do Barnham! - pisnęłam uradowana, przypominając sobie tamtejsze piękne krajobrazy, kamienne domy, życzliwych ludzi i co ważniejsze dla mnie, konie. Wyobraziłam sobie jazdy o zmierzchu, gdy słońce chowało się powoli za horyzontem, a ja nie miałam ochoty wracać i siedziałam nad wodą - No pewnie, że tak. Zamawiaj bilety, chcę być tam jak najdłużej.

- Okej. Jak chcesz możesz zabrać osobę towarzyszącą w tym roku święta są wyjątkowo dla kilku osób z rodziny. Daj mi znać do wieczora z kim chcesz lecieć, to wam zarezerwuje bilety.

- A ty? - zapytałam zaskoczona. Przez chwilę wydawało mi się, że wuj nie może ze mną polecieć, więc proponuje mi towarzystwo, abym nie poczuła się odtrącona.

- Jakby ci to powiedzieć... - zaczął niepewnie, więc przestraszona wstałam z miejsca, tak bardzo chciałam, by moje obawy nie okazały się prawdą - Mam lot dziś wieczorem.

- Zawał serca - odetchnęłam z ulgą - Takie podchody mnie nie śmieszą. Praktycznie mamy mało czasu, żeby pobyć w swoim towarzystwie.

- Wiem kochanie. Obiecuję, że w Barnham to się zmieni i będziesz miała mnie dość.

- Prędzej ty mnie - roześmiałam się. Lubiłam jak zwracał się do mnie "kochanie", wtedy czułam, że naprawdę jestem dla kogoś ważna. Perspektywa wyjazdu do cichego miasteczka, z dala od ulicznego zgiełku, wydawała mi się świetnym pomysłem. Tam mogłabym spokojnie wieczorami siadać na schodach domu cioci i pisać piosenkę na występ. Nie zapominając o tym, że ciocia Lucy, to bardzo opiekuńcza kobieta, więc samotny wieczór nie obejdzie się bez koca i kubka zielonej herbaty.

Po rozmowie zastanawiałam się kogo zabrać. Pierwsza myśl? Nora. Jednakże ona pewnie leci do braci, więc odpada. Laufey, zapewne ma te same plany. Chciałam, aby była to osoba mi bliska, która na łonie natury nie będzie się nudzić. W końcu wpadłam na pomysł, aby zaprosić Ash. Jak wiadomo w jej stronach nie obchodzą Wielkanocy, a skoro wszyscy wyjeżdżają, to nie będzie miała towarzystwa. Natychmiast wypadłam z pokoju i zapukałam do drzwi Laufey i Ash, na szczęście otworzyła mi hinduska.

- Witaj znowu Amy, coś się stało?

- Mam do ciebie pytanie. W Indiach nie obchodzicie Wielkanocy, prawda?

- Nie - pokręciła głową - Mamy innego Boga.

- Wujek zaproponował mi wylot na czas świąt do cioci. Mieszka w Barnham w hrabstwie  West Sussex, jest to wieś. Prawie 90 kilometrów od Londynu. Może chciałabyś polecieć ze mną?

- To bardzo miłe z twojej strony - uśmiechnęła się delikatnie - Nie mogę. To rodzinny czas, a ja nie chcę być intruzem.

- Nie będzie to żaden kłopot. Wierz mi. Bardzo cię polubiłam i nie pozwolę, żebyś święta spędziła tu sama, kiedy większość uczniów i personelu gdzieś wyjeżdża. Moja rodzina, też chcę cię pewnie poznać. Będą ciche wieczory, spacery, jazda konna. Umiesz jeździć konno? Jeśli nie, nauczę cię. Moja ciocia ma kilka.

Hitaishi oparła się o framugę drzwi i zatopiła wzrok w podłodze. Czekałam na jej reakcję krótki odstęp czasu, w końcu spojrzała mi w oczy.

- No dobrze. Obiecuję się nie narzucać. Kiedy byłby wylot?

- Znając mojego wujka, pewnie jutro, im szybciej tym lepiej. Także spakuj się na wszelki wypadek.


< Rozdział krótki, bo krótki. Nauka niestety uniemożliwia mi pisanie i jakoś szczególnie pomysłu na ten rozdział nie miałam. Mam nadzieję, że da się przeżyć. Przyjmę to na barki i będę pisać częściej o przygodach w Barnham, nawet jeśli Ash nie dałaby rady, ale liczę, iż będzie inaczej. Ash, słyszysz! XD>

2 komentarze:

  1. Aaah! Jak ja kocham czytać o Norze w twoich rozdziałach! Wiem, że to egocentryczne, ale ty ją tak super opisujesz <3 Chyba lepiej niż ja :p Ale właściwie to żal mi się zrobiło, że wszyscy zakładają, że Nora wyjeżdża i ją olewają, a ona zostaje xDD Krótkie, bo krótkie, ale fajnie się czyta :D I no... ten teges... czekam na Barnham. A propos to przydałoby się uskutecznić jakiś wspólny wyjazd dziewczyn do Londynu :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Londynu, to planowałam zabrać małą wycieczkę po balu i wernisażach, ale może nie tak od razu. Niech się jeszcze podzieje trochę w Akademii :D

      Usuń