Gdy wstałam Effie wysłała mi SMS-a:
Pamiętaj.
Widzimy się w Corn o 19 w piątek!
Nie rozumiałam, o co chodzi. Przecież ja
nigdzie się nie umawiałam! A może... Nic nie pamiętam od godziny. Film się
urwał. Leżąc w łóżku, próbowałam sobie przypomnieć po kolei każdy fragment.
Nic. Nie dość, że głowa mi pękała, to jeszcze intensywnie myślałam. Rozczarowana
zeszłam z łóżka i wzięłam tabletkę. Boże, jaka ja jestem głupia, że tyle
wypiłam. Gdy z wierzchu się ogarnęłam, zadzwoniłam do Eff.
- Halo? -
usłyszałam damski głos.
- Effie mam
pytanie. Jakie spotkanie?
- No, w Corn. Ty,
ja, Will i twój nowy chłopak. Kochana, przykro mi ale muszę kończyć. Pa!
Stałam osłupiała z
słuchawką w ręku. Nie poszłam na kolejne zajęcia z sekcji rockowej. Nie
wiedziałam, co zrobić. Wyjdę na idiotkę, jeśli powiem im, że skłamałam. Smutna
ruszyłam w stronę wyjścia.
- Ej, Meredith!-
krzyknął Daniel, a ja automatycznie się odwróciłam. Ten widząc moją minę,
zaczął się tłumaczyć za to jak się zachował ostatnio. Jednak przerwałam mu.
- Briggs, nie o to
chodzi. - Wreszcie uniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. - Daniel, musisz mi
pomóc.
Wytłumaczyłam mu całe zajście, a on tylko
kiwał głową. Cieszyłam się, że nie komentuje tego co mówię. Gdy zakończyłam,
staliśmy w ciszy.
- I jaką rolę mam
odegrać w tym wszystkim? – zapytał, unosząc jedną brew.
- Mojego
chłopaka... - Zmieszana odwróciłam wzrok, on jedynie się uśmiechnął.
- Czyli idziemy na randkę jako para? - Nienawidzę
tego uśmiechu, posłałam mu zabójcze spojrzenie i z zaciśniętymi zębami
powiedziałam:
- To będzie na
niby. Masz przez jeden wieczór udawać mojego chłopaka. Rozumiesz? Czy mam ci to
Bralinem napisać?
- Spokojnie, Mer.
Kiedy to ma być?
- W piątek o 19. Przyjdź pod mój pokój o
18.30. - Już byłam kilka kroków od niego, gdy usłyszałam:
- Do zobaczenia,
moja kochana!
Miałam ochotę zawrócić i zetrzeć mu ten
uśmiech z twarzy.
***
Kolejne dwa dni były dla mnie udręką.. Nie
potrafiłam nic utrzymać. Wszystko wylatywało mi z rąk. Demri pytała się mnie
kilka razy czy nic mi nie jest, a ja tylko zbywałam ją krótkimi odpowiedziami.
Na zajęciach Briggs się szczerzył, a ja byłam coraz bardziej pewna, że jestem
już w grobie.
Nadszedł piątek. Nie
poszłam na żadne zajęcia, bo byłam pewna, że bym nie usiedziała. A może lepiej
to odwołać twierdząc, że mam grypę? Zamiast zajęć zrobiłam sobie maraton na
plaży. Cztery godziny biegania, a ja nie czułam już nóg. 17:00. Czas się
zbierać. Niechętnie wstałam z plaży i ruszyłam do akademii. Prysznic zawsze
jest odpowiedni. W pokoju byłam bliska płaczu. Z braku pomysłów zadzwoniłam do
Joe. Czułam się jak małe dziecko, które nabroiło. Dzięki Bogu odebrał.
- Joe? – zapytałam.
- Tu sekretarka
pana Joe Perry. Aby z nim porozmawiać należy podać dane osobowe oraz hasło. - Od
razu uśmiechnęłam się, słysząc ten głos, tylko jedna osoba miała takie głupie
pomysły.
- Dane osobowe:
Steven oddaj telefon Joe, hasło: bo ci przypierdolę – powiedziałam.
- Ej, młoda
wyrażaj się. Ja ci nie wystarczę? Dawaj! Jaki masz problem, bo Perry jest
w kiblu.
- Nie, nie
wystarczasz – powiedziałam zrezygnowana. - Zresztą nieważne. Zadzwonię kiedy
indziej. Pa, Steven i pozdrów resztę ode mnie.
- Trzymaj się,
Mer.
Trzeba radzić sobie samemu. Nie zwracając
większej uwagi, wyciągnęłam pierwszą lepszą rzecz. Ze zgrozą w oczach
zobaczyłam, że to mała czarna. Już miałam odłożyć z powrotem, gdy naszła mnie
myśl. Niech Will patrzy, co stracił. Już nigdy nie będzie mnie miał. Z
szatańskim uśmiechem rzuciłam sukienkę na łóżko i zaczęłam wciągać rajstopy na
nogi. Założyłam sukienkę, spojrzałam na zegarek - 18:15. Briggs niedługo
przyjdzie. Do torebki zaczęłam chować najpotrzebniejsze rzeczy, gdy weszła
Demri. Zmierzyła mnie wzrokiem i uniosła brwi. Liczyłam, że nie spotkam nikogo
znajomego przed wyjściem.
- Demri, nie idę
na żadną randkę - powiedziałam od razu, zakładając szpilki.
- A czy ja coś
mówię? - zapytała niewinnie, ale ja wiedziałam co tam w główce myśli.
- Twój wzrok mówi więcej niż słowa.
Draven wzruszyła tylko ramionami i usiadła
na łóżku. Rozczesałam włosy i luźno je puściłam. Włożyłam telefon do
torebki, gdy do pokoju wszedł Briggs. Wcześniej oczywiście pukając. Na jego
widok Demri znów uniosła brwi i się uśmiechnęła.
- Gotowa? -
zapytał mierząc wzrokiem pokój.
- Gotowa.
<No, Perry
liczę na Ciebie>
Ha! Norah-prorok. Wiedziałam, że tak będzie :D Takie jesteście przywidywalne huehuehuehuehue.
OdpowiedzUsuńNo, no... jak mówiłam my wprowadzamy akcje ;)
UsuńEj, no właśnie tak sobie czytam od początku i też nie przypominam sobie, żeby Mer gdzieś się wybierała. No, ale jedziemy dalej. Może być ciekawie. Wgl Perry ma postanowienie. Nic nie piję prócz winka i whiskacza. Poświęcenie godne mistrza, co nie Meredith? xD ŁAHAHAH No, to Briggs się wkopał xD Jadę dalej. Już sobie wyobraziłam jego minę na amanta hehe Biedna Meredith. Też się nieźle załatwiła. Ahahaha ‘Moja kochana’ jak romantycznie. Briggs na pewno jest z siebie zadowolony XD teraz tylko myśleć, co może odpierdzielić na tej randce >:D I ten idiota Steven w słuchawce… No, nic dodać nic ująć. I Mer – ‘Niech patrzy, co stracił.’ Jaka okrutna hehe To mi się podoba! I zaje fajnie. Mam o czym pisać. Tylko proszę Cię, Meredith. Nie zostawiaj mnie z tym samej. Będziesz musiała mi pomóc. Obiecujesz?
OdpowiedzUsuńA Ty, Norah to siedź cicho, bo Twoje nostalgiczne gadanie zaprowadzi nas tylko w jednym kierunku xD
Perry my wprowadzamy akcje xDD Tylko, żebyś zauważyła, że Meredith zwraca się do Daniela po nazwisku. I ja wiem, że Briggs ją wkopie i będzie jej robił psikusy ale zawsze lepszy on niż Jessy. Perry postanowienie.... majowe? Ciekawe ile wytrzymasz :D Steven, to Steven. Jego nie da się zrozumieć.
UsuńJops. Zauważyłam. Więc spoko loko :). 'Psikusy' jakie to jest staromodne słowo.... Zobaczymy. Na razie idzie. Nie, postanowienie mam nadzieję dłuuuugoterminowe.
UsuńNooooo, to namieszałyście, cobiety. Ale dobrze, bardzo dobrze, bo od czasu Sztokholmu to było tu cicho jak makiem zasiał. Czekamy na ciąg dalszy. ^^
OdpowiedzUsuńhahah.. Dziękuje w imieniu nas dwóch;)
UsuńTy tam Lauf masz co robić, więc pisz nie gadaj
Usuń