Jessy nie był zadowolony z faktu, że
przyszła ta śmieszna Norweżka. Nie zapukała. Minus. Definitywny minus za brak
wychowania. Rzuciłem jej krótkie spojrzenie. A. To ta co to miała obsesję na
punkcie swojego telefonu. A co za tym szło potrafiła być cholernie denerwująca.
Ale była dziewczyną. I to całkiem niezłą. Miała świetne nogi. W sumie to
głównie na nie patrzyłem, odkąd weszła do naszego pokoju. Nie wiem, co jej
odpowiedziałem. Waits wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą czerwoną skórę.
Raczej nie miał szybko wrócić. Trochę było mi go żal. Nie dlatego, że był
jakimś wrażliwcem. Oj, to na pewno nie! Po prostu jeśli coś mu nie pasowało,
musiał to pokazać i ewakuować się jak najdalej. Mi wystarczyła trafna odzywka i
nie zwracanie uwagi na delikwenta. W tym wypadku Waits musiał, z akcentem na
musiał wyjść z pokoju. Gdy dziewczyna usiadła na jego miejscu, włożyła od razu
rękę do paczki nachosów i mruknęła:
- Chyba się nie obrazi.
Oj, dziecinko. Wierz mi. I tak już to się
stało. Całe szczęście obaj z Waitsem nie byliśmy gadułami, więc konsekwencje
tego wieczoru raczej nie miały do nas wracać.
- No, dobrze… To o co w tym chodzi? -
spytała Nora, poprawiając się na poduszce i nachylając się w moją stronę.
- Oglądałaś kiedyś Obcego? – spytałem,
mierząc ją uważnie. Wiedziałem, że mogę, a właściwie byłem pewien, że spotkam
się z negatywną odpowiedzią, jednak gdy pytacie o waszą ulubioną klasykę, macie
w głębi serca nadzieję, iż wasz rozmówca będzie ją znał. Chociaż w nielicznej
ilości przypadków tak się dzieje, nie wyzbywamy się nadziei.
- Nie – odparła niezwruszona. Jedynym co
mogłem w tamtej chwili zrobić to walnięcie pięknego facepalma i mruknięcie
wiadomego ‘Aha’. I tak nie było sensu tłumaczenia temu hipsterowi całej fabuły
tego arcymistrzowskiego spektaklu, więc nakreśliłem tylko ogólnie (baaardzo
ogólnie) zasady Colonial Marines. Norweżka była typem osobowości ‘robię
wszystko najlepiej’, ‘jestem najmądrzejsza, najpiękniejsza i gram najlepiej na
świecie’. Wiedziałem o tym. Dało się to wyczuć na kilometr z jej niezachwianego
zachowania. Czysta obserwacja, nuta dedukcji i już. Musiała wygrać, bo inaczej
by się załamała, a jej świat obrócił się w ruinę. Dlatego też pozwoliłem jej na
tę satysfakcję, dając dziewczynie fory. Była dobra, ale nie jakaś specjalnie
genialna. Przeciętny przeciętniak w kategorii męskiej, dobra w żeńskiej.
Odstawiłem niezłe przedstawienie i chyba nawet się nie skapnęła, że przegrywam
specjalnie. I tak jeśli dostałem, musiała mnie ratować, bo graliśmy w drużynie.
Czułem się jak w teledysku Gorillaz.
Pykaliśmy dobrą chwilę, gdy spytała, skąd
jestem i jak się tu dostałem. Nie lubiłem mówić o sobie. W ogóle nie lubiłem
mówić. No, chyba że żartować z takimi laluniami jak Finnes czy Fey. Uśmiechnąłem
się złośliwie do siebie w myślach, przypominając sobie lodowate spojrzenia obu
dziewczyn. Zastanawiałem się jak Waits'owi udaje się zachowywać taką oschłość w
stosunku do płci pięknej. Szczególnie, że brzydul w Akademii nie mieliśmy.
Demri się nie liczyła. Była jak nasza wspólna, młodsza siostra.
- Nashville. W sumie pogrywam na gitarce i
perkusji. Zagrałem też w filmie – odparłem krótko, zabijając właśnie
ksenomorfa. Nie odrywałem twarzy od telewizora, jednak czułem, że Nora
wpatrywała się we mnie z podwójną intensywnością niż poprzednio. Ah, te
kobiety. Tak na was działa ta głupia gadka? A potem płaczecie po nocach w
poduszkę jak złapiecie się na nią jakiemuś pacanowi.
- Wow! Serio?! - pisnęła, poskakując.
- No, serio.
Chyba zauważyła, że nie chce mi się
zbytnio o tym gadać, więc dodała tylko, zmieniając temat:
- Słyszałeś, że na fotografii dostałyśmy
zadanie sportretować wszystkich mieszkańców Akademii? Znaczy studentów i
nauczycieli.
- Hm... - Tym razem poległ twarzołap. A
masz, nędzna kreaturo! Jednak i tak cię kocham, potworze.
- Więc jeśli dopadnę cię ja albo Laufey to
sie nie zdziw, ok?
- Hm.
- Bo Lauf ma już Demri z naszej wyprawy do
moich braci, więc jest o jedno zdjęcie do przodu ode mnie. Mamy dokładnie
tydzień na ogarnięcie sytuacji - Nora mówiła dalej, a ja tylko potakiwałem
głową. W sumie w połowie jej wypowiedzi albo nawet wcześniej kompletnie się
wyłączyłem, myśląc nie wiadomo dlaczego o tej całej sprawie z Meredith. Chyba
powinienem ją przeprosić. Naprawdę zachowałem się chamsko, ale ona wcale nie
była lepsza. Gdy tylko nadarzy się okazja, przydybię ją gdzieś i pogadamy. Albo
w sumie rzucę tylko 'przepraszam'. Pixie nie była taka najgorsza, tylko czasem
zachowywała się cholernie pozersko. Typowa laska z Sunset tak bym ją ujął. -
Znowu zginąłeś! - wykrzyknęła nieco zdenerwowana Nora.
Wzruszyłem ramionami, na powrót skupiając
się na przegrywaniu.
- Niezła jesteś - mruknąłem tylko, co
widocznie połechtało ego mojej towarzyski. I odwróciło uwagę od poprzednich
tematów. Briggs modelem. Tego jeszcze nie było. I raczej nie będzie. A może
strzelimy sobie selfie z Jessy'm? Gdybym mógł, tarzałbym się po ziemi ze
śmiechu.
- Ej, Daniel - rzuciła w pewnym momencie
Nora. - Mogę zadać osobiste pytanie?
- Nie gwarantuję, że odpowiem.
- Surfujesz?
- Co ty. Nie umiem nawet pływać -
zaśmiałem się, zdając sobie sprawę z sensu jej 'osobistego pytania'.
***
- Ej, Meredith! - krzyknąłem, goniąc za
dziewczyną po skończonej sekcji rockowej. Zatrzymała się, a gdy do niej
podbiegłem, odczekaliśmy, aż wszyscy odeszli na odpowiedni dystans i
powiedziałem swoje przeprosiny. Pixie nie wyglądała na złą, ale przygnębioną.
Już myślałem, że to przez mój głupi tekst, ale zaprzeczyła i mruknęła poważnie:
- Daniel, musisz mi pomóc.
Z uniesionymi brwiami słuchałem, co miała
mi do powiedzenia.
Ja chyba już wiem co sie kroi, ale zobaczymy, zobaczymy. W ogóle ogromny plus za Gorillaz. A po za tym to z jednej strony smutno, że Briggs tak myśli o Norze, a z drugiej to właściwie dobrze, bo w końcu nie jest taką nudną postacią.
OdpowiedzUsuńA ty wiesz jak mnie wciąz zadziwia twoja umiejętnośc pisania w trzech kompletnie innych osobach? Serio jakbym nie wiedziała to bym nie pomyśła, że Daniel, Jessy i Demri mogą być tworami jednej osoby.
Chcesz jeszcze słuchać o tym, że serio cudownie piszesz?
Briggs to jest naprawdę ninja. Nikt nie wie, co mu chodzi po głowie. W sumie jest teraz moją najmocniejszą stronę z mojej wspaniałej trójcy. A co do pisania w trzech innych osobach, to powiem tylko tyle, ze Perry może być tym kim chce. Ponad 150 stron napisanej książki, w której jest morderca, ojciec z synem, psychopata i amant zrobiło swoje ;D Wyobraźnia pracuje.
UsuńNie. Nie chcę.
Perry, moja Perry. Cóż mogę powiedzieć? Zajebiste jak zawsze. I zgadzam się z Norah. Można by powiedzieć, że to piszą trzy różne osoby, a nie jedna. Ja dalej nie wiem co planujesz z Mer....albo wiem. Wiem. Już mam pomysł.
OdpowiedzUsuńBez przesady. Już koniec tego wychwalania, bo się w sobie zamknę. Powiem tylko tyle, że napisałam końcówkę dla Ciebie xD myśl myśl, bo ja nie mam pomysłu heh
Usuń