Layout by Raion

środa, 29 kwietnia 2015

Daniel S. Briggs

Ktoś pukał do drzwi. Robił to donośnie, ale i tak usłyszałem to po jakichś kilku dobrych minutach. Gra mnie tak wciągnęła, że nic dziwnego, że zwyczajnie nie słyszałem odgłosu dobijania. No i oczywiście akurat leciał jedyny kawałek Motorhead, jakiego słuchałem. Nie zatrzymując grania, zawołałem ‘Otwarte!’. Raczej nauczyciele się tu nie szwendali, więc była mała szansa, że ktoś mógłby się obrazić. No i obaj z Waitsem paliliśmy, więc mogło nieco zalatywać. Oszukiwaliśmy czujnik dymu, oklejając go porządnie siatką, ale i tak większość smrodu i dymu uciekała przez otwarte okno.

- Gdzie Waits?!

Spojrzałem w stronę drzwi. W wejściu stała Pixie przyglądając się uważnie wnętrzu. No, tak. Meredith nie przepadała, delikatnie powiedziawszy, za moim współlokatorem. Wiedziałem to tylko z jej opowiastek, bo Jessy po prostu o niej nie wspominał. Zbyt gadatliwi nie byliśmy. No, ja tylko jak się napiłem albo zjarałem. Chociaż wczorajszej nocy zamieniliśmy kilka zdań. Gdy wróciłem z łazienki, okazało się, że w naszym pokoju była jeszcze Demri. Nawet nie zdążyłem zapytać, co tam robiła, a mała hipiska spytała z wiecznym uśmiechem, że oglądają film Burtona i może się przyłączę. O, dziwo Waits nie miał nic przeciwko. Chociaż w sumie nie wiadomo, bo nic nie powiedział, a czarna zabrała mu kompa, postawiła na stoliku pod ścianą i położyła się na brzuchu na łóżku. ‘No, chodźcie!’, zamachała na nas, więc obaj z Waitsem usiedliśmy na podłodze, opierając się plecami o kraniec łóżka, gdzie zadowolona leżała Demri. Zaoferowałem, że skoczę na dół zrobić popcorn. Po chwili siedzieliśmy w trójkę z gębami wlepionymi w ekran i bez ustanku wrzucającymi sobie do ust kukurydzę. Gdy film dobiegł końca, uznaliśmy, że wcale nie jesteśmy zmęczeni i włączyliśmy jeszcze Rodzinę Addamsów. Z tego co zauważyłem Demri naprawdę lubiła Waitsa i nie przejmowała się jego chamskimi odzywkami. Zupełnie jakby znali się od dzieciństwa, a nie od jakichś dwóch tygodni. Gdybym miał ich porównać do jakieś książkowej pary, zapewne wymieniłbym Brienne i Jaime’go albo Tyriona i Bronna. Parsknąłem w pewnym momencie pod nosem wyobrażając sobie skutą, brudną Demri i milczącego Waitsa, idących przez Westeros. Chociaż pewnie w przyszłości byliby z nich niezły Han Solo i Chewie. Z naszych rozmów podczas gry na gitarze mała naprawdę dobrze mówiła o Jessy’m. Jednak jak gdy pytałem o resztę, odpowiedź zawsze była taka sama, acz ubrana w inne słowa. No, tak. Ta dziewczyna chyba nie wiedziała, co to wada. W przeciwieństwie do Meredith, która stanęła przede mną, zasłaniając ekran i wytrącając mnie ze wspominek.

- Czego chcesz? – rzuciłem do niej, próbując ją odepchnąć. Jednak Pixie się nie dała i gdy nawet wtedy grałem dalej, wyłączyła mi telewizor. – Ej! Co ty robisz?! – krzyknąłem na nią, jednak dziewczyna wcale się tym nie przejęła. Miałem naprawdę wielką ochotę wywalić ją przez okno. Wpierdala się do pokoju i jeszcze przeszkadza w trakcie relaksu! Czego znowu chciała?!

- Możesz mi łaskawie powiedzieć, co robiłeś o trzeciej rano z Demri?! – syknęła, podpierając się pod boki. Patrzyłem na nią z dołu, nie podnosząc się z wielkiej poduszki imitowanej na piłkę do nogi. Zmarszczyłem brwi, patrząc z lekkim niedowierzaniem na oburzoną Meredith. Fakt. Odniosłem małą do łóżka jak przysnęła na końcówce Rodziny Addamsów.

- Z tobą wracałem o trzeciej trzydzieści, więc się tak nie ciskaj – odparłem, odsuwając ją na bok i na powrót włączając telewizor. Tym razem Pixie go nie odłączyła.

- Chyba nie myślisz, że jestem o nią zazdrosna – prychnęła. Wzruszyłem ramionami.

- Tak to wygląda.

- Znam takich typów jak ty i nie masz się koło niej kręcić! Demri to dobra dziewczyna i nie pozwolę ci jej zepsuć!

- O-o. I mam uwierzyć, że przemawia przez ciebie zwyczajny instynkt macierzyński? – To robiło się coraz bardziej niedorzeczne. Byliśmy z Meredith jakieś dwa razy jak dotąd na mieście, a teraz uważała, że mnie rozgryzła? Nie wiem, czy zwyczajnie potrzebowała pretekstu, żeby tu wejść, czy po prostu nie odnajdywała się qw towarzystwie Akademii. Przecież wszystkie dziewczyny prócz niej wyjechały do rodziny Nory. Chyba coś musiało o tym świadczyć. Zresztą Pixie potrafiła być niemiła, albo wręcz chamska jak teraz.

- Żebyś wiedział! – odkrzyknęła dziewczyna.

- Uważaj, bo Briggs gwałciciel napadnie wszystkie dziewice w Akademii – rzuciłem, mając zdecydowanie dość tych absurdalnych i wyssanych z palca oskarżeń. Odłożyłem kontroler i wstałem, stając naprzeciwko niej. Tym razem to ja patrzyłem na nią z góry. – Jesteś chyba dziewicą, nie Pixie? – spytałem, krzyżując ręce na piersiach.


- Kurwa! Nienawidzę cię! Zaczynasz gadać jak Waits! – wrzasnęła Meredith, a ja musiałem zatkać sobie uszy, żeby nie ogłuchnąć. Wyparowała z mojego pokoju tak szybko jak do niego wpadła. Usłyszałem tylko jeszcze na korytarzu ‘Nie odzywaj się do mnie!’. Jakiś nieszczęśnik doznał co to wkurzenie panny Pixie. Pokręciłem tylko głową i wróciłem do gry, chociaż zupełnie mi się odechciało. Wyłączyłem muzykę i podszedłem do okna. Pogoda jak na Los Angeles była beznadziejna. Od rana lało i było cholernie zimno. Westchnąłem. 

- A ty co, Briggs? Nostalgia cie dopadła?

Odwróciłem głowę i zobaczyłem Waitsa. Mimo, że był aroganckim dupkiem, nie dało się nie zauważyć wzroku dziewczyn z Akademii. Nawet profesor Baker robiła się czerwona, gdy coś do niej powiedział. Zachichotałem w myślach. Gdyby był aktorem, pewnie nie zarabiałby talentem, a twarzą. Kolejny powód do nabijania się. Waits idolem nastolatek. Nie. Zdecydowanie nie widziałem go w tej roli.

- A miałem mało ciekawą wizytę. - Wzruszyłem ramionami i z braku lepszego zajęcia, opadłem na poduszkę a la piłka nożna i włączyłem z powrotem grę. Chwilę postrzelałem, gdy pewien pomysł wpadł mi do głowy. - Ej, Waits. Może zagrasz? W tę grę lepiej się gra we dwóch.

Jessy spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale nie odmówił.

- Nie znam się zbytnio na tym. A co to za gierka? - spytał o dziwo lekkim i niepretensjonalnym tonem. 

- Colonial Marines. Zabijasz Obcych. Tych prawdziwych - odparłem, mając nadzieję, że się zgodzi. 

- Chwila.

Waits rozpakował torby, które ze sobą przyniósł. Obowiązkowe fajki, wino i jakieś duperele. O. Nawet nachosy. Zdjął spraną czerwoną skórę, otworzył paczkę, zjadł jednego nachosa i podszedł do mnie. 

- No, to gramy - rzucił i bez pytania wziął kontroler. Udawałem, że nie zrobiło to na mnie jako takiego małego wrażenia. No, nie spodziewałem się tego. Ale w jakimś stopniu mnie to ucieszyło. Dostałem nawet nachosy i naprawdę dobrego kumpla od gier. Mimo, że Waits mówił, że był słaby, wymiatał nieźle. Ledwo za nim nadążałem. Po pewnym czasie Jessy rzucił:

- Kto złożył ci wizytę?

- Pixie - westchnąłem. Waits odparł tylko krótkie 'Aha', które wyrażało więcej niż tysiąc słów i było całkowicie przesiąknięte zrozumieniem. Nie musieliśmy już nic więcej mówić. 


<Krótko, bo krótko. Jednak mam nadzieję, że nie jest najgorszy. Jak będę miała potem trochę czasu, to może coś dopiszę>

2 komentarze:

  1. O jak fajnie! Wreszcie coś zwyczajnego i dużo można się dowiedzieć...nie, Perry, nie o Briggsie, a o Waitsie xD Ale naprawdę fajne oddanie charakterów chłopaków. I Meredith.
    Niech tylko sobie poczekają i zobaczą jak Nora gra w gry xD
    A tak w ogóle to ukradłaś mi pomysł z deszczem xDD Ale dobrze, i tak go pewnie niedługo wykorzystam czytaj.: jak złapię chwilkę czasu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eve się niestety nie odzywa, to sobie sama kreuję jej postać xD Znaczy nie chcę z niej robić jakiejś wrednej suki. Ale jeszcze u mnie na pewno się pojawi kiedyśtam. Co do pani Baker to sb przypomniałam akcję z moim wujkiem i jego nauczycielką od angola. Też zawsze była czerwona heh A co do normalności to w sumie tego chciałam, więc widzę, że się powiodło. Ja chyba nie umiem pisac długich rozdziałów. Co do gier - tak, też sobie pomyślałam o Norze jak napierdalała z Bardem XD
      Skradlam? W każdym razie deszczu na pewno nie będzie mało hahah

      Usuń